Reklama

Sierpień 1980: przełom i legenda

18/08/2025 13:30

Wyobraźnię zbiorową Polaków wtedy latem 1980 roku wedle oczekiwań władzy absorbować miała olimpiada w Moskwie. Zresztą zbojkotowana przez wolny świat w odwet za radziecką inwazję na Afganistan. To robotnicy przesądzili, że stało się inaczej: z całym szacunkiem dla gestu Władysława Kozakiewicza, wykonanego po zwycięskim skoku o tyczce pod adresem przeszkadzającej mu ile wlezie szowinistycznej publiczności. Chociaż Polska z dnia na dzień nie stała się demokracją, a dojście do niej zajęło nam jeszcze dziewięć lat, od tego momentu nic nie działo się już po myśli dyktatury komunistycznej. Objawiła się za to wspólnota Polaków, na skalę od II wojny niespotykaną, fundament przyszłego społeczeństwa obywatelskiego.

Robotnicy sprawili, że Polska nie tylko znalazła się na czołówkach gazet i serwisów telewizyjnych globalnych stacji, ale - zwłaszcza ze względu na zagrożenie obcą interwencją - stała się głównym tematem rozmów polityków całego świata. Portret Jana Pawła II na bramie strajkującej Stoczni Gdańskiej, biało-czerwone opaski służb porządkowych protestu oraz żądanie robotników, by postawić pomnik ich kolegom poległym w walce o wolność i chleb w Grudniu 1970 r - dobitnie wskazywały, skąd wziął się Polski Sierpień. Z inspiracji papieskiej nauki społecznej traktującej o działaniu bez użycia przemocy, z niepodległościowej tradycji akowskiej oraz z dziedzictwa wcześniejszych protestów robotniczych. Ale fakty polityczne i społeczne tworzyli wtedy zwyczajni ludzie, odnajdujący sens życia we wspólnym działaniu.

Co naprawdę świętujemy 31 sierpnia

Nie było to zwycięstwo nad komuną, skoro w chwilę po podpisaniu Porozumień Gdańskich w stoczniowej sali BHP z wicepremierem rządu PRL Mieczysławem Jagielskim, przywódca strajkujących Lech Wałęsa z odświętną powagą - zresztą działo się to w niedzielę - ogłosił: "Nie ma zwycięzców ani zwyciężonych". Formuła ta pozostała w pamięci i stała się podstawą późniejszego legalnego współistnienia kolejno powoływanych reprezentacji społecznych (jak NSZZ "Solidarność", Solidarność Rolników Indywidualnych czy Niezależne Zrzeszenie Studentów) i oficjalnych struktur PRL aż do 13 grudnia 1981 r. co nazwano z czasem "16 miesiącami wolności" a nawet "karnawałem Solidarności".

Do historii przeszły też inne słowa Wałęsy wtedy wypowiedziane: "Porozumieliśmy się jak Polak z Polakiem".

Nie jest to również rocznica powstania Solidarności, jak utrzymują zadufani aparatczycy związkowi. Podpisane 31 sierpnia 1980 r. Porozumienia Gdańskie stwarzały polskim pracownikom możliwość tworzenia niezależnych i samorządnych związków zawodowych. Zgodnie z pierwszym spośród 21 postulatów strajkujących robotników Wybrzeża. Była to pierwsza taka próba w ustroju komunistycznym. NSZZ "Solidarność" realnie powstał dopiero we wrześniu: po spotkaniach założycielskich w regionach, w tym na Mazowszu w Ursusie 4 września wyłonieni tam delegaci spotkali się 17 września w Gdańsku, gdzie zgodnie z radą mec. Jana Olszewskiego ustalono, że powstanie Związek ogólnopolski i przyjęto nazwę Solidarność zaproponowaną przez Karola Modzelewskiego (wcześniej nosiło ją czytane na strajku pismo, wydawane poza zasięgiem cenzury). Natomiast jego prekursorem były działające od kilku lat na Wybrzeżu Wolne Związki Zawodowe, przez władze jednak nie uznawane i zwalczane podobnie jak reszta opozycji demokratycznej (Komitet Obrony Robotników, Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Konfederacja Polski Niepodległej, Ruch Młodej Polski oraz Studenckie Komitety Solidarności). Związki na Wybrzeżu współtworzył członek KOR Bogdan Borusewicz a strajki tam poprzedziła wizyta przewodniczącego KPN Leszka Moczulskiego i mnóstwo jego spotkań w Trójmieście. O efektach Polskiego Sierpnia rozstrzygnęła jednak postawa milionów ludzi, którzy przedtem polityką się nie zajmowali.

Trzymajmy się realiów, ciekawsze są niż mity

Lech Wałęsa spóźnił się na strajk gdański, bo musiał jako przykładny ojciec licznej rodziny najpierw kupić trudno wtedy dostępny wózek dla dziecka - raportował nieżyjący już dziś wielki pisarz Janusz Głowacki, który w Sierpniu towarzyszył stoczniowcom, a o ich proteście napisał aż dwie powieści: "Moc truchleje" i "Przyszłem".

Z tego powodu strajk, którego kierownictwo Wałęsa i tak później objął, rozpoczął rano 14 sierpnia 1980 r. młody robotnik Jerzy Borowczak. A przyszły laureat Pokojowej Nagrody Nobla (za 1983 r.) i prezydent niepodległej już Polski (1990-1995) musiał skakać przez mur.

Nieprawdą jest jakoby Wałęsę przywiozła do stoczni milicyjna motorówka. Podobnie kłamstwem pozostaje, że przez mur skakał wtedy Jsrosław Kaczyński przy czym za jedną nogę podtrzymywa go Jacek Kurski a za drugą Piotr Semka.

Jedynie prawda jest ciekawa, powtarzał znakomity pisarz emigracyjny Józef Mackiewicz. Warto to odnieść do Polskiego Sierpnia 1980. Jego historia okazuje się tak budująca, że wygra konkurencję z każdym mitem. Zwłaszcza z tymi produkowanymi przez partyzantów ostatniej godziny jak Francuzi z Resistance (Ruchu Oporu) określali tych, co poszli do lasu, gdy Niemcy już uciekli a wychynęli z niego natychmiast po wkroczeniu Amerykanów, przykładnie żądni zemsty na kolaborantach.

Jak Polski Sierpień zaczął się... 1 lipca

Komunistyczne władze w znacznej mierze same sprowokowały konflikt ze społeczeństwem. Podobnie jak cztery lata wcześniej w czerwcu 1976 r. kiedy to w reakcji na arogancko ogłoszoną podwyżkę cen podstawowych artykułów żywnościowych najostrzej, bo na ulicach zaprotestowali robotnicy Radomia, Ursusa i Płocka a do strajków doszło w wielu miastach kraju.

W książce "Solidarność 1980-1981. Geneza i historia" prof. Jerzy Holzer stwierdzał: "Bezpośrednim impulsem do fali strajków w lecie 1980 roku było wprowadzenie 1 VII podwyżki cen niektórych gatunków mięsa i wędlin. Władze wprowadziły podwyżkę świadome grożących niebezpieczeństw. Starały się wybrać dogodny dla siebie termin - na początku okresu masowych urlopów. Nie podały początkowo faktu podwyżki cen i jej zakresu do publicznej wiadomości, zostawiając sobie możliwość manewru" [1].

Od razu 1 lipca zastrajkowała załoga produkujących traktory Zakładów Mechanicznych Ursus, gdzie najlepiej pamiętano doświadczenie sprzed czterech lat. Na ulicę tym razem już nikt nie wychodził, bo lekcję wyniesioną z tamtych wydarzeń stanowiło przekonanie, że robotnicy silni są we własnych zakładach pracy. Tego samego dnia strajk zaczęły: fabryka autobusów w Sanoku i Ponar w Tarnowie. Dzień później do Ursusa dołączyły jego filie w Ostrowie Wielkopolskim i Włocławku ale także Huta Warszawa i Polmo w Tczewie. Budowlańcy z Dąbrowy Górniczej oraz Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w Mielcu.

Nie o kiełbasę chodziło

Szybko okazało się, że i tym razem - podobnie jak przed laty w Ursusie i Radomiu - nie o kiełbasę tylko chodzi protestującym robotnikom. Tylko o godność i sens wykonywanej pracy. Tam gdzie przedtem drastycznie podniesiono normy, robotnicy domagali się przywrócenia poprzednich. Ale nie tylko tego.

"Choć strajki miały charakter ekonomiczny, realia systemu komunistycznego nadawały im aspekty polityczne" - wykazywał prof. Holzer. "Na trzech wydziałach "Ursusa" powstały Komisje Robotnicze, niezależne od licencjonowanych związków zawodowych reprezentacje pracowników. W kilku zakładach wysunięto żądanie udzielenia strajkującym pisemnej gwarancji bezpieczeństwa. Łamałoby to dotychczas stosowane reguły karalności strajku. W Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego Świdnik gdzie strajk wybuchł 9 VII, utworzono Komitet Strajkowy, zaś wśród żądań znalazło się wyrównanie dodatków rodzinnych do poziomu, obowiązującego w milicji" [2].

Uśmiech w stanie oblężenia

"Od dwudziestu czterech godzin

żaden pociąg nie przejechał przez nasze miasto

(..). do wanien napuściliśmy wody.

W naszym mieście trwa stan oblężenia

Ulicami chodzą uśmiechnięci ludzie"

- tak paradoks letnich strajków 1980 r. oddał poeta z Puław Bohdan Zadura w wierszu "To, co dziś wiadomo", datowanym na 18 lipca 1980 [3].

Zastrajkował cały lubelski węzeł kolejowy i komunikacja miejska w samym Lublinie. Zaś na całej Lubelszczyźnie, gdzie zwykle o tej porze roku władze świętowały rocznicę Manifestu PKWN ogłoszonego 22 lipca 1944 r. w Chełmie, protest przybrał powszechny charakter. Wiele strajków gasło po spełnieniu żądań przez dyrekcje zakładów. Działał już jednak efekt domina. Rychło wybuchały gdzie indziej następne. Jak w Fabryce Samochodów Osobowych na warszawskim Żeraniu. Co miało wymiar zarówno konkretny, bo był to najważniejszy w stolicy zakład pracy, jak symboliczny - bo tam właśnie znajdował się główny ośrodek ruchu na rzecz demokratyzacji w Październiku 1956 r.

Od 11 do 13 sierpnia w stolicy stała komunikacja miejska, ale oczekujący tłumnie na przystankach autobusowych i tramwajowych na nie darmową przecież podwózkę na łebka warszawiacy nie narzekali wcale na kierowców ani motornioczych z MZK, co najwyżej psioczyli na władzę. Nastroje z Puław opisane przez poetę Zadurę nie stanowiły fikcji literackiej. Kiedy z kolei strajk zaczęła załoga Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania, co spowodowało w dosłownie przecież gorących dniach dotkliwy fetor nie wywożonych śmieci - warszawiacy też bez pretensji do walczących o swoje pracowników żartowali, że czuć, jak komuna się rozkłada.

21 postulatów

Przełomem okazał się jednak strajk w Stoczni Gdańskiej. Za impuls do jego rozpoczęcia przez Jerzego Borowczaka pod późniejszym o kilka godzin przywództwem Lecha Wałęsy od początku do tej roli typowanym, posłużyło zwolnienie z pracy powszechnie szanowanej przez robotników suwnicowej Anny Walentynowicz. 22-letni wtedy Borowczak zaczął swoje na wydziale K-5 o szóstej rano 14 sierpnia 1980 r.

Zaś dzień później 15 sierpnia 1980 r. motornicza Henryka Krzywonos stawia prowadzony przez siebie tramwaj na rozjazdach pod Operą Bałtycką, co staje się symbolem powszechnego już charakteru strajku w Trójmieście.

Kolejnego dnia, po nieudanej próbie zakończenia protestu stoczni, do czego wobec spełnienia żądań sformułowanych w tym zakładzie skłania się początkowo sam Wałęsa - powstaje Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Z Wałęsą jako przewodniczącym. Co ważne, z góry zapowiada, że po zawarciu porozumienia się nie rozwiąże. Tylko będzie kontrolować jego wprowadzanie w życie.

Wśród 21 postulatów, przekazanych przez Międzyzakładowy Komitet Strajkowy wojewodzie gdańskiemu Jerzemu Kołodziejskiemu - pierwszy dotyczy powołania niezależnych od partii i pracodawców związków zawodowych. Pozostałe to m.in wszystkie soboty wolne od pracy, podwyżka o 2 tys zł, podniesienie diet i dodatku za rozłąkę. Także zniesienie komercyjnych cen żywności i wprowadzenie kartek na mięso oraz wyrównanie zasiłków rodzinnych do poziomu przysługującego milicjantom. Ale również dobór na stanowiska wedle kwalifikacji a nie tylko przynależności partyjnej oraz uwolnienie więźniów politycznych.

Ludzie z żelaza

Geneza i historia strajku gdańskiego zainspirowały Andrzeja Wajdę, wcześniej autora "Człowieka z marmuru" o powikłanych losach przodownika pracy do nakręcenia "Człowieka z żelaza", pierwszego w historii polskiej kinematografii filmu nagrodzonego Złotą Palmą na najbardziej prestiżowym festiwalu w Cannes (1981 r.). Wystąpili w nich Anna Walentynowicz i Lech Wałęsa, oboje zagrali samych siebie: w filmie są świadkami ślubu młodych opozycjonistów, wspierających jeszcze przed Sierpniem robotników z Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża.

W okresie pierwszej Solidarności (1980-81) reżyser Andrzej Wajda powtarzał wielokrotnie, że jeśli o niego chodzi, mógłby być nawet kierowcą u Lecha Wałęsy.

Jeśli dziś to śmieszy, to niesłusznie. W "Człowieku z żelaza" znajdujemy scenę, jak w Marcu 1968 r. dawny przodownik Birkut nie pozwala synowi wyjść z domu na studencką demonstrację, bo uznaje, że służy ona tylko walkom frakcji w PZPR. I drugą jeszcze bardziej przejmującą, gdy w Grudniu 1970 robotnicy przechodzą z pochodem pod akademikiem ale studenci pozostają w pokojach, pamiętając, jak dwa lata wcześniej wsparcia od nich nie uzyskali. "Ale robotnik nie tak jak student, pałki się wcale nie boi" - mówią gorzkie słowa autentycznej piosenki ulicznej z 1970 r. Do spotkania obu środowisk doszło dopiero niedługo przed Sierpniem 1980 r, a wtedy już wystąpiły solidarnie.

W trakcie trwania strajku w stoczni pod jej bramą numer 2 zebrało się 27 sierpnia 1980 r. około dziesięciu studentów, którzy nie tylko dali poparcie protestującym ale zapowiedzieli utworzenie własnej niezależnej organizacji (później przyjęła nazwę NZS). Znaleźli się wśród nich obecny premier Donald Tusk oraz nieżyjący już znakomity pisarz Paweł Huelle [4].

Rozbili stereotyp robola

Bez wątpienia ciekawsze okazały się jednak przemiany nie tyle świadomości studenckiej, co świata pracy. Rządzący nazwali przecież własną formację Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą. A teraz zmuszeni zostali do podjęcia dialogu ze społeczeństwem reprezentowanym przez załogi robotnicze. Jak podsumował światowej sławy reporter Ryszard Kapuściński, asystujący w sumie kilkudziesięciu rewolucjom demokratycznym lub zbrojnym przewrotom na całym ziemskim globie:

"Na Wybrzeżu robotnicy rozbili pokutujący w oficjalnych gabinetach i elitarnych salonach stereotyp r o b o l a . Robol nie dyskutuje - wykonuje plan. Jeśli chce się, żeby robol wydał głos to tylko po to, aby przyrzekł i zapewnił. Robola obchodzi tylko jedno - ile zarobi. Kiedy wychodzi z zakładu, wynosi w kieszeniach śrubki, linki i narzędzia. Gdyby nie dyrekcja, robole rozkradliby cały zakład (..). Tymczasem na Wybrzeżu, a potem w całym kraju (..) wyłoniła się młoda twarz nowego pokolenia robotników - myślących, inteligentnych, świadomych swojego miejsca w społeczeństwie i - co najważniejsze - zdecydowanych wyciągnąć wszystkie konsekwencje z faktu, że w myśl ideowych założeń ustroju ich klasie przyznaje się wiodącą rolę w społeczeństwie" [5].

Nie pękła przy tym ani jedna szyba

Inni reportażyści tak odnajdywali Trójmiasto w przełomowych dniach: "Zdumienie: Gdańsk wygląda zwyczajnie, jak zawsze. Może nawet zwyczajniej niż zawsze. Mniej aut, przechodniów. Ani jednego podpitego. Najpierw komitety strajkowe zarządziły prohibicję na terenie okupowanych zakładów, potem zażądały od władz wycofania alkoholu ze sprzedaży w całym Trójmieście. Zdumienie: niemal wcale nie widać milicji" [6].

Nie było tam przemocy. "W Stoczni Gdańskiej nie pękła w ogóle żadna szyba" - napisali dla "Kultury" (tej oficjalnej warszawskiej a nie paryskiej) Mariusz Ziomecki i Stefan Kozicki [7].

Sens wspólnoty objawił się w działaniu

Około godz. 17,00 w niedzielę 31 sierpnia 1980 r. wielkim długopisem Lech Wałęsa podpisał z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim w sali BHP Stoczni Gdańskiej historycznej wagi porozumienie. W klapie marynarki przewodniczący komitetu strajkowego miał znaczek z Matką Boską. Dzierżył różaniec, który chwilę wcześniej wetknęła mu nieznajoma kobieta.

Historia Polski przez pół wieku prawie widziana jak pasmo nieszczęść układać się zaczęła nagle jak sekwencje hollywoodzkiego filmu. Zresztą gość w stoczni, literat Janusz Głowacki opisuje w powieści "Moc truchleje" jak robotnicy na strajku oglądają amerykański serial "Pogoda dla bogaczy" i głośno kibicują szlachetnemu senatorowi Rudiemu Jordache'owi poskramiającego gangstera Falconettiego. Nie przeczuwają jeszcze, że wielu z nich - jak bohaterska tramwajarka Krzywonos-Strycharska czy inicjator strajku Borowczak - też trafi po latach do parlamentu, wolnej Polski...

Dzień przed gdańskimi zawarto porozumienie w Szczecinie, również w stoczni, gdzie protestującymi kierował Marian Jurczyk, a negocjatorem ze strony władzy pozostawał Kazimierz Barcikowski. W kilka dni później w Jastrzębiu: tam główną rolę w górniczym strajku odegrali Jarosław Sienkiewicz i Tadeusz Jedynak. W Gdyni zaś przewodził Andrzej Kołodziej.

Gdyby nie doszło do podpisania porozumień w Gdańsku, zgodnie z ustaleniami przedstawicieli załóg dzień później, od poniedziałku 1 września strajk miał zacząć Ursus, gdzie protest poprowadziłby późniejszy szef Regionu Mazowsze Zbigniew Bujak. Nie tylko robotnicy, ale wszystkie grupy społeczne odkrywały wtedy sens i skuteczność wspólnego działania.

Za jego sprawą, pomimo wprowadzenia przez komunistyczne władze stanu wojennego w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. oraz późniejszych siedmiu lat polityki represji - ruch społeczny przetrwał w podziemiu, za sprawą liderów wyłonionych przedtem w Sierpniu jak Zbigniew Bujak z Mazowsza, Władysław Frasyniuk z Dolnego Śląska czy Tadeusz Jedynak z Regionu Śląsko-Dąbrowskiego oraz tysięcy ludzi dobrej woli, którzy ukrywającym się przywódcom i ich łącznikom służyli wszelką pomocą. Również Wałęsa, który do podziemia nie zszedł, swoją determinacją dowiódł, że zasłużył na przyznaną mu w 1983 r. Pokojową Nagrodę Nobla.

O ostatecznym zwycięstwie ideałów z Sierpniem 1980 r. identyfikowanych, rozstrzygnęło kolejne pokolenie robotników, wzniecające zwycięskie strajki wiosną i latem 1988 r. Obca im była trauma represji stanu wojennego, bo wtedy uczyli się jeszcze w szkołach podstawowych czy zawodowych, bliskie za to hasła pierwszej Solidarności. To oni zmusili władzę do rozmów. Zaś te zaowocowały wyborami z 4 czerwca 1989 r. o jednoznacznym jak nigdy przedtem ani później w naszej historii wyniku. W czasie, jaki później nastąpił, udało się urzeczywistnić wiele wizjonerskich projektów jak program Samorządnej Rzeczypospolitej przyjęty na I Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ "S" w gdańskiej hali Olivia (1981 r.), który przekuty został w reformę samorządową, jako fundament rozwoju i dobrobytu tysięcy lokalnych "małych Ojczyzn". Wiele z postulatów sierpniowych pozostaje jednak wciąż wyzwaniem do spełnienia, jak choćby żądana wtedy przez stoczniowców zasada powoływania na stanowiska wedle umiejętności a nie przynależności partyjnej.

Łukasz Perzyna

[1] Jerzy Holzer. "Solidarność" 1980-1981. Geneza i historia. Rytm, Warszawa 1986, cz. I, s. 89

[2] Jerzy Holzer. "Solidarność"... op. cit, s. 90

[3] Bohdan Zadura. To co dziś wiadomo. Cyt. wg biuroliterackie.pl

[4] por. Leszek Biernacki. Jak powstał pierwszy NZS. Kwartalnik "Więź" nr 4 z 2016

[5] Ryszard Kapuściński. Notatki z Wybrzeża. "Kultura" Warszawa z 14 września 1980

[6] Stefan Kozicki, Mariusz Ziomecki. Z tamtej strony bramy. "Kultura" z 14 września 1980

[7] ibidem

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do