Reklama

Rozstrzygnął siedemnasty, a nie 1 września

04/09/2025 06:09

Z drem Andrzejem Anuszem, socjologiem, autorem książek "Wokół Marszałka" i "Nielegalna polityka" rozmawia Łukasz Perzyna

- Cudzoziemiec w kontekście naszego 1 września spytać mógłby, czy warto świętować rocznice porażek? Przecież kiedy Pan, autor wielu książek historycznych, czy ja słyszymy wyrażenie "klęska wrześniowa, to nie protestujemy?

- Poczucie klęski jakie wiąże się z wrześniem 1939 r. oczywiście pozostaje zasadne w tym sensie, że militarnie żeśmy wtedy przegrali. Co okazało się o tyle nieuniknione, że kolejno zaatakowały nas dwa mocniejsze od nas totalitarne państwa: Niemcy 1 września, zaś Związek Sowiecki siedemnastego. Jednak warto również przypomnieć, że pomimo porażek na polach bitew czy niszczycielskich bombardowań polskich miast - dzięki oporowi wobec inwazji, wspartemu przez całe społeczeństwo, bo tak wiele znamy przejawów cywilnego bohaterstwa, Polska znalazła się w innej sytuacji, niż rok wcześniej Czechosłowacja po układzie monachijskim. Wtedy, począwszy od września 1938 r. Niemcom udało się - co rozłożyło się na dwa etapy, bo potem był marzec 1939 r. zajęcie Pragi i likwidacja państwa - doprowadzić bez gwałtownego zastosowania przemocy, w sytuacji, gdy mocarstwa zachodnie wojny się obawiały, do rozbicia Czechosłowacji i rozszerzenia własnej strefy wpływów najmniejszym kosztem. Powtórzenie tego zabiegu z Polską już się Niemcom nie powiodło. Postawa Polski, brytyjskie dla nas gwarancje, sojusz z Francją ale i z Rumunią - sprawiły, że atak na Polskę stał się początkiem II wojny światowej. Jeśli posłużyć się tytułem książki Leszka Moczulskiego, śmiało można stwierdzić, że "wojna polska" stała się światową. 

- Właśnie Leszek Moczulski w "Wojnie polskiej" wydanej i to oficjalnie jeszcze w 1972 roku, kiedy to protestowała przeciw jej publikacji ambasada radziecka, ale czytelnicy zdążyli już i tak cały nakład wykupić - za rozstrzygającą dla losu Polski w 1939 r. uznał datę 17 września. Wcale nie pierwszego. Czy miał rację w tej ocenie? Czy to 17 września stał się gwoździem do trumny międzywojennej Polski, Drugiej Rzeczypospolitej, co wcześniej 21 lat przetrwała?

- Zgadzam się z oceną szans Polski w kampanii wrześniowej dokonaną przez Moczulskiego. Natomiast Pana opinię nieco skoryguję w tym sensie, że bezpośredni koniec II RP stanowiło dopiero Powstanie Warszawskie w pięć lat później. Natomiast dla przebiegu wydarzeń w 1939 r. to 17 września miał rozstrzygające znaczenie. Koncepcja obrony na przedmościu rumuńskim przygotowana wcześniej przez polskie dowództwo nie była czymś wymyślonym, bez szans na realizację. Ośrodkiem oporu stać się miał Lwów, wtedy pozostający w polskich rękach, podobnie jak w 1920 r. ale i w 1918 za sprawą nastoletnich bohaterskich Orląt. Wtedy w 1939 r. obronę na wschodzie szykował generał Kazimierz Sosnkowski. Wódz Naczelny Edward Rydz-Śmigły wcześniej go odsunął, ale wówczas już przywrócił. Ogromna przestrzeń polskich Kresów stwarzała dogodne możliwości do skutecznej obrony. Nie było tam dróg do szybkiego przerzutu wojsk, a w taki sposób, w formacie Blitzkriegu walczyli wtedy Niemcy.

- Władysław Broniewski pisze o wrześniu: "a czołgi w bagnach wyschniętych nie grzęzły". Ale wraz z pogodą zmienić się mogło także położenie walczących. To radziecki "nóż w plecy" taką możliwość zniweczył?

- Na pewno Niemcom nie przyszłoby łatwo forsowanie poleskich bagien. Warunki sprzyjały na Kresach obrońcom, a nie atakującym. Trzeba też pamiętać, jak długo po 17 września broniła się jeszcze Warszawa, a także Twierdza Modlin oraz Hel i gen. Franciszek Kleeberg, który wytrwał najdłużej pod Kockiem.

- Jakie jeszcze następstwa miał 17 września, poza oczywistym, że zaatakowani przez dwóch wrogów, szans na polu walki nie mieliśmy?

-  Wkroczenie wojsk rosyjskich, a o takim ich zamiarze Francja i Anglia dowiedziały się kilka dni wcześniej, stanowiło dla Francji i Wielkiej Brytanii powód czy pretekst, żeby na ówczesnym froncie zachodnim, gdzie od 3 września toczyła się tylko tzw. dziwna wojna, wprawdzie wypowiedziana ale faktycznie nie prowadzona - nie podjąć rzeczywistych działań wojskowych przeciwko Niemcom, zgodnych z sojuszniczymi zobowiązaniami wobec Polski. Dowody na to znalazł w czasach PRL we francuskich archiwach Jerzy Łojek, wybitny i niestety przedwcześnie zmarły historyk. Wertując podczas pobytu we Francji dokumenty dyplomatyczne, w tym korespondencję z Brytyjczykami, Łojek potwierdził, że to w związku z 17 września alianci uznali, że realna pomoc Polsce, do której udzielenia mieli być gotowi w parę tygodni, nie ma sensu, ponieważ i tak się nie obronimy przed dwoma wrogami. Po powrocie do kraju Jerzy Łojek wydał książkę o sowieckiej inwazji, w drugim obiegu, gdzie posługiwał się pseudonimem Leopold Jerzewski. Oczywiście nastąpiło to w wiele lat po publikacji książki Moczulskiego, bo kiedy w 1972 r. ukazała się "Wojna Polska", w kraju nie było jeszcze niezależnych wydawnictw, tylko przemycone z zagranicy książki emigracyjne i tzw. samizdat, czyli maszynopisy krążące w nielicznym gronie. Łojek pozostawał niezmiernie zdeterminowany, żeby ujawniać prawdę o 17 września, ponieważ jego ojciec zginął w Katyniu. Charakterystyczne, że Moczulski i Łojek doszli w kwestii roku 1939 do podobnych wniosków.  Nie przypadkiem polskie władze ewakuowały się do Rumunii 17 września przez most w Kutach. Wobec sowieckiej inwazji skończyła się bowiem koncepcja skutecznej obrony przed Niemcami na przedmościu rumuńskim.

- Czy ostatnie lata, w tym pełnoskalowa wojna w Ukrainie, wpływają jakoś na naszą ocenę września 1939 r, w pewnym sensie ją modyfikują?

- Ukraina trwa i walczy, nie straciła suwerenności, ponieważ w  poprzednich latach nawiązała skuteczną współpracę sojuszniczą z państwami zachodnimi, w tym z Polską, bo dla niej przecież Zachodem jesteśmy. Teraz atutem Ukrainy staje się przekonanie, nieobce napastnikom z Kremla, że eskalacja ich akcji może doprowadzić nawet do wybuchu III wojny światowej, co do pewnego stopnia agresora mityguje. Analogia z wrześniem 1939 r. też do pewnego stopnia działa. Dzięki temu Ukraina ma szanse obronić suwerenność, przekonamy się, czy również integralność terytorialną. Nie przypadkiem bowiem prezydent USA Donald Trump na spotkanie w Waszyngtonie zaprosił prezydenta Finlandii Alexandra Stubba. Wiemy, że Finowie po II wojnie światowej zachowali suwerenność, jednak za cenę nie tylko narzuconej im neutralności ale i oddania ZSRR znacznej części kraju.  

- Czy można wskazać fakty, mające znaczenie dla sekwencji wydarzeń w 1939 r, ale wciąż nie doceniane?

- Sprawdziła się wtedy Konstytucja Kwietniowa z 1935 r, często krytykowana jako mało demokratyczna na tle wcześniejszej Marcowej z 1921 r. Wówczas jednak umożliwiła sprawną sukcesję, szybkie przekazanie władzy. Pozwoliła na jej ukształtowanie się na uchodźstwie, dzięki czemu Polacy nie stracili politycznej reprezentacji. Stanowi to zasługę Józefa Piłsudskiego, którego dziełem pozostawała Konstytucja Kwietniowa. W taki sposób w 1939 r, geniusz Marszałka, już zza grobu, po raz ostatni się objawił.   

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do