Reklama

Wpływ WiP na historię wynikał z kontaktów z robotnikami

29/03/2025 13:48

Z prof. Jackiem Czaputowiczem, liderem Ruchu "Wolność i Pokój", byłym ministrem spraw zagranicznych (2018-20) rozmawia Łukasz Perzyna

- W jakich okolicznościach pojawił się pomysł powołania Ruchu "Wolność  i Pokój"?

- Kwestia powstania ruchów pokojowych również w tej części Europy, która pozostawała zdominowana przez ZSRR,  miała związek z zaangażowaniem się w dialog z zachodnimi ruchami pokojowymi, szczególnie silnymi w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Holandii. Zapoczątkowała ten dialog opozycyjna czechosłowacka "Karta 77". Władze w krajach komunistycznych eksponowały w swoim propagandowym przekazie fakt, że  obywatele zachodnich demokracji sprzeciwiają się rozmieszczeniu amerykańskich rakiet na terytorium  ich państw. Za to opozycja w państwach Europy Środkowo-Wschodniej sprzeciwiała się stacjonowaniu rakiet, czy też wojsk radzieckich w Polsce, Czechosłowacji czy na Węgrzech. Stało się to dla władzy kłopotliwe.

- Bo niełatwo przyszło jej propagandzie uzasadnić, że jedne rakiety są złe a inne dobre?

- Dokładnie. Jednak stan wojenny sprawił, że to nie obce rakiety były najważniejszym problemem dla opozycji w Polsce. Poważna dyskusja zaczęła się w naszym kraju w związku z pierwszymi wyrokami za odmowę złożenia przysięgi wojskowej. W marcu 1985 r. odbyła się głodówka w kościele w Podkowie Leśnej w obronie skazanego właśnie za to na karę dwa i pół roku więzienia Marka Adamkiewicza. Okoliczności powstania WiP wiążą się również ze wspólnotą pokoleniową, działalnością Niezależnego Zrzeszenia Studentów. W 1981 r. działało ono legalnie, po 13 grudnia zepchnięte zostało do podziemia. Z tego kręgu wywodził się też Marek Adamkiewicz,   co dało powód do akcji solidarnościowej. Rota przysięgi wojskowej zawierała zobowiązanie do obrony pokoju w sojuszu z armią radziecką.

- I to był słaby punkt władzy, bo społeczeństwo tego nie akceptowało z względów patriotycznych, pomimo wciąż wysokich,  pomimo stanu wojennego, ocen społecznych wojska?

- Zakwestionowanie roty przysięgi podważało rolę wojska jako zbrojnego ramienia partii. Przypomnijmy, że w 1968 r. Ludowe Wojsko Polskie wespół z sojusznikami z Układu Warszawskiego uczestniczyło w inwazji na Czechosłowację, gdzie zdławiono Praską Wiosnę. Zaś w Grudniu 1970 r. żołnierze obok milicjantów strzelali do protestujących robotników Wybrzeża. Wojsko brało także udział zdławieniu Solidarności i wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r.

- Kto stał się pomysłodawcą nazwy Ruchu "Wolność i Pokój"?

- WiP powstał w kwietniu 1985 r. w środowisku krakowskim, które nie uczestniczyło w głodówce w Podkowie Leśnej, ale także wywodziło się z NZS. Pomysłodawcą nazwy WiP i autorem deklaracji programowej był Jan Rokita.   W działalność nowego ruchu włączyli się Bartłomiej Sienkiewicz, Bogdan Klich i Radosław Huget. Ogłosili deklarację wiedząc, że ruch pokojowy lada moment powstanie w Warszawie, co zapowiedzieliśmy na głodówce w Podkowie Leśnej.

- I dogadaliście się?

- Tak. Przyjechali do Warszawy z nazwą i deklaracją, które uznaliśmy za dobre. Przekonałem kolegów by nie tworzyć czegoś odrębnego, lecz podpisać się pod deklarację krakowską. Wśród sygnatariuszy byli m.in. Jarema Dubiel, Roland Kruk, Piotr Niemczyk, Marek Kossakowski, Konstanty Radziwiłł, czy Józef Taran. Po wakacjach 1985 roku przyłączył się Wrocław, gdzie aktywni byli ludzie jeszcze ze Studenckiego Komitetu Solidarności z lat 70., jak Leszek Budrewicz, czy Tomek Wacko. Jesienią 1985 r. dołączył Gdańsk, tam środowisko było nieco młodsze i o poglądach bardziej anarchistycznych. Ich jednak problem służby wojskowej dotykał bezpośrednio. Potem przyłączył się Szczecin i Gorzów i kolejne ośrodki, w sumie ponad dwadzieścia.

- Sprzeciw najpierw wobec treści przysięgi a nie samej służby wojskowej oznaczał umiejętne stopniowanie celów? 

- Przysięga oddawała istotę problemu, jakim była zależność PRL od ZSRR. Przecież sojusze mogły się zmienić, zmuszanie do złożenia przysięgi wierności ZSRR pod groźbą więzienia było rodzajem szantażu moralnego. Zresztą w latach 1990. Polska wystąpiła z Układu Warszawskiego a przystąpiła do NATO, okazało się więc, że miliony Polaków bezsensownie składali przysięgę wierności armii radzieckiej. I nie dosięgnęła ich surowa ręka sprawiedliwości ludowej, co stanowiła rota przysięgi. Część osób, jak Wojciech Jankowski z Gdańska, poszła dalej i odmawiała służby wojskowej kwestionując w ten sposób rolę wojska państwie komunistycznym.

- Jak przebiegało nawiązywanie kontaktów ze środowiskami robotniczymi? Wedle stereotypu WiP był przecież ruchem studentów i młodej inteligencji?

- Ruch powstał z inspiracji działaczy pierwszego NZS. Jednak pobór do wojska i przysięga wojskowa dotyczyły w pierwszym rzędzie młodych osób, w tym robotników, którzy szli na dwa lata do zasadniczej służby wojskowej. Zaś absolwenci wyższych uczelni - na rok do podchorążówki.  Z czasem Adamkiewicz i Jankowski znaleźli naśladowców, także w środowiskach robotniczych. Tak było w Gorzowie, gdzie kilka osób zostało skazanych na trzy lata więzienia za odmowę przysięgi wojskowej lub służby wojskowej. Byli oni związanymi z duszpasterstwem robotnikami, którzy uznali, że nie akceptują tej roli wojska w naszym państwie. Akty sprzeciwu a wraz z nimi również represje pojawiły się także w Bełchatowie i Ursusie. Wpływ Ruchu "Wolność i Pokój"  na najnowszą historię Polski miał swoje źródło właśnie w przyłączeniu się do protestu środowisk robotniczych, czego władze bały się najbardziej. Później służby kontrolowały wszystkie Wojskowe Komendy Uzupełnień w kraju pod kontem wyłapywania sympatyków WiP.

- A jak to wyglądało w Ursusie?

- Było to środowisko skupione wokół Mariusza Ambroziaka, który był aktywnym działaczem podziemnej Solidarności w Zakładach Mechanicznych. Ambroziak postanowił odmówić służby wojskowej i u mnie w domu na Wilczej, na mojej maszynie do pisania, napisał podanie w tej sprawie. Środowisko to wydawało pismo „Młody Ursus”, sygnowane przez Solidarność i Ruch „Wolność i Pokój”, a w kościele św. Józefa w Ursusie znajdował się punkt informacyjny, gdzie doradzano, w jaki sposób starać się  o służbę zastępczą. Generalnie jednak postulaty WiP, jak wycofanie wojsk radzieckich z Polski, rozwiązanie Układu Warszawskiego, czy zjednoczenie Europy, były dla młodych ludzi zrozumiałe, choć starsi działacze opozycyjni uznawali je za nierealne.

- Czy można powiedzieć, że WiP był radykalny, przynajmniej jak na organizację zrodzoną ze sprzeciwu wobec przemocy?

- WiP był w swoich postulatach radykalny, ale okazało się, że także realistyczny. Postulaty wycofania z Polski wojsk radzieckich czy rozwiązania Układu Warszawskiego, które podnosiliśmy w liście skierowanym do Michaiła Gorbaczowa, wydawały się nierealne, jednak ostatecznie zostały zrealizowane. Władze chwaliły zachodni ruch pokojowy za protesty przeciwko amerykańskim rakietom i NATO, a my to uzupełnialiśmy o wycofanie także wojsk radzieckich i rozwiązanie Układu Warszawskiego. Przekonaliśmy tez do nich naszych partnerów zachodnich.

- WIP wywarł również wpływ na całą Solidarność, nie tylko jej najmłodsze pokolenie?

- Zainspirowaliśmy Solidarność w trudnym dla niej okresie do działania jawnego, pod własnym nazwiskiem. Dla nas, ruchu programowo wyrastającego ze sprzeciwu wobec przemocy było to naturalne. Powołanie jawnej Tymczasowej Rady NSZZ „Solidarność”, a później Krajowej Komisji Wykonawczej, czy też tzw. „sześćdziesiątki”, czyli grupy doradców przy Lechu Wałęsie, która przekształciła się w Komitet Obywatelski, wyrastały w znacznej mierze z doświadczeń jawnej działalności WiP. 

- Docenił Was przeciwnik: w notatce podpisanej przez dyrektora departamentu III MSW pułkownika Krzysztofa  Majchrowskiego jej autor wykazuje,  że Pan - wymieniony w niej z imienia i nazwiska - stworzył sieć informacyjną w oparciu o aktyw WiP, zbierającą wiadomości o protestach społecznych z terenu kraju, na użytek "grupy sztabowej" z udziałem Jacka Kuronia, Janusza Onyszkiewicza i Zbigniewa Bujaka.  Żeby temu przeciwdziałać, postuluje "zatrzymania prewencyjne".  Notatka datowana jest 28 kwietnia 1988 r. a trzy dni wcześniej zaczął się strajk komunikacji  miejskiej w Bydgoszczy, dwa dni wcześniej w Nowej Hucie, więc można domniemywać, że w ówczesnej sytuacji wysocy oficerowie MSW zajmowali się wyłącznie istotnymi dla nich sprawami?

- To oddaje stan rzeczy. Trwają strajki, Bujak, Kuroń i Onyszkiewicz tworzą sieć, a my jak wskazują raporty SB, już taką siecią dysponowaliśmy w oparciu o wipowskie struktury - tak w MSW postrzegano rzeczywistość. W kwietniu 1988 r. rzeczywiście włączyliśmy się zarówno w informowanie o strajkach jak wspieranie ich.  W Trójmieście wipowcy mieli bazę u św. Brygidy, drukowali ulotki komitetu strajkowego i rozprowadzali je po mieście, za co byli zatrzymywani i skazywani przez kolegia. W Szczecinie bazą podobnej działalności WiP był kościół na ul.  Pocztowej. W Ursusie współpracowaliśmy z osobami, które zorganizowały ten strajk, do których należał wspomniany już Mariusz Ambroziak. We Wrocławiu działacze WiP rozprowadzali ulotki o strajkach przed Pafawagiem i w komunikacji miejskiej, podobnie w nieodległym Jelczu, a także we Stalowej Woli. W Krakowie WiP nie tylko informował,  kto protestuje; Jan Rokita jako prawnik walczył tam o rekompensaty dla strajkujących hutników.  

- Głośny koncert Joan Baez w Ursusie 6 czerwca 1989 r., a więc dwa dni po zwycięskich wyborach. Jak do niego doszło?

- Kilka tygodni wcześniej byłem na zaproszenie Joan Baez w Stanach Zjednoczonych. Wtedy zapytała mnie gdzie można zorganizować jej koncert podczas planowanego europejskiego tournée. Wskazałem na Zakłady Mechaniczne Ursus jako miejsce dla polskiej opozycji symboliczne. Koncert zorganizowaliśmy wspólnie przez WiP, Solidarności i NZS, na scenie zapowiadałem ją razem z Mariuszem Ambroziakiem, Zbyszkiem Bujakiem i Tomkiem Ziemińskim, którzy reprezentowali te trzy organizacje.

- Jak to się  stało, że WiP, z początku ruch skierowany głównie przeciw przemocy,  z czasem stał się również znakomitą szkołą politycznego myślenia i działania? Świadczy o tym objęcie w nowej Polsce przez Pana stanowiska ministra spraw zagranicznych, wcześniej przez Jana Rokitę kierownictwa URM, także ministerialna i dyplomatyczna kariera Konstantego Radziwiłła i Bogdana Klicha, czy działalność Piotra Niemczyka i Konstantego Miodowicza w służbach specjalnych demokratycznego państwa?

- WiP tworzyła najbardziej aktywna elita tego pokolenia, która poznała się w 1980 r. na uczelniach. Po drugiej stronie byli Aleksander Kwaśniewski czy Włodzimierz Cimoszewicz, wywodzący się z socjalistycznych organizacji młodzieżowych. Po naszej - ci, co poznali się w NZS a sprawdzili w działaniach WiP, w wypadku których trzeba było liczyć się z represjami, jak przy odsyłaniu książeczek wojskowych, głodówkach czy demonstracjach. Paradoks polega na tym,  że WiP był zwalczany jeszcze w okresie rządu Tadeusza Mazowieckiego, choć materiały z tym związane zostały w dużej mierze zniszczone. W zasadzie dopiero w maju 1990 r. zaprzestano rozpracowywania WiP. Wylicza Pan przypadki karier kilku jego działaczy. Jednak w zdecydowanej większości działacze WiP w niepodległej Polsce znaleźli się na marginesie. W potocznym przekonaniu to raczej Kwaśniewski czy Cimoszewicz, dawni działacze ZSP, a nie wipowcy zrobili prawdziwe kariery...

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do