.png)
Sierpień 1980 r. to nie tylko czas, ale i tryb załatwiania polskich spraw. Strajkowy przywódca Lech Wałęsa określił go pamiętnymi słowami: jak Polak z Polakiem.
Co tym ważniejsze, że pojawiło się zagrożenie zarówno obcą interwencją jak zastosowaniem "wariantu siłowego" przez komunistyczną władzę. Porozumienia Sierpniowe zapowiadały nieuchronny koniec dyktatury, jaki nastąpił przed upływem dziesięciolecia.
Najpierw Ursus i Lublin, potem Stocznia Gdańska
Jak gdyby niepomne lekcji robotniczego buntu z Czerwca 1976 r. w Radomiu, Ursusie i Płocku, który zmusił je do cofnięcia narzuconych znienacka "regulacji cenowych", władze ogłosiły od 1 lipca 1980 r. podwyżkę cen wielu gatunków mięsa i wędlin. Jak opisywał Jerzy Holzer ("Solidarność 1980-81. Geneza i historia") "starały się wybrać dogodny dla siebie termin - na początku okresu masowych urlopów (..). Reakcja robotników była natychmiastowa. 1 VII wybuchły strajki w zakładach "Ursus" (Warszawa), "Autosan" (Sanok), "Ponar" (Tarnów). 2 VII strajkowały "Ursus", jego filie w Ostrowie Wielkopolskim, Włocławku, Huta Warszawa, "Polmo" (Tczew), Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego (Mielec), pracownicy Rzeszowskiego Kombinatu Budowlanego zatrudnieni w Dąbrowie Górniczej. Podczas strajków wysuwano głównie żądania zaniechania podwyżki lub podwyższenia płac. Ponieważ w niektórych przedsiębiorstwach na początku lipca zwiększono normy, domagano się tam przywrócenia poprzednich. Na ogół dyrekcje zakładów niemal natychmiast wyrażały zgodę na żądania dotyczące płac i norm" [1].
Nie tylko o nie jednak chodziło, ale o godność pracujących Polaków. Dlatego gdy jedne strajki wygasały, zaczynały się następne. Pojawiły się nowe formy pokojowej walki. "Na trzech wydziałach "Ursusa" powstały Komisje Robotnicze, niezależne od licencjonowanych związków zawodowych reprezentacje pracowników. W kilku zakładach wysunięto żądanie udzielenia strajkującym pisemnych gwarancji bezpieczeństwa" [2]. 9 lipca stanęła Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego w Świdniku, gdzie utworzono komitet strajkowy, a protest wkrótce rozszerzył się na cały Lublin. Później przez trzy dni strajkowała komunikacja miejska w Warszawie, co mieszkańcy znosili z olimpijskim spokojem (zresztą był to akurat czas igrzysk w Moskwie), wcale nie przeklinając kierowców ani motorniczych.
Symbolem stała się jednak Stocznia Gdańska. Strajk zaczął tam 14 sierpnia na wydziale K-5 21-letni robotnik Jerzy Borowczak.
Żądano przywrócenia do pracy Lecha Wałęsy i Anny Walentynowicz, wcześniej zwolnionych za obronę robotniczych praw, zbudowania pomnika ofiar Grudnia 1970 r, gwarancji bezpieczeństwa dla strajkujących ale też podwyżki płac o 2 tys zł. i zasiłków rodzinnych do poziomu, przysługującego w milicji.
Sam Wałęsa na strajk się spóźnił, jak oddał to później w stanowiącej kanwę filmu Andrzeja Wajdy "Człowiek z nadziei" opowieści "Przyszłem" pisarz Janusz Głowacki z tego powodu, że najpierw musiał załatwić wózek dla jednego ze swoich licznych dzieci. Nie przeszkodziło mu to po słynnym skoku przez mur stanąć na czele protestu. Podobnie jak jego nie przebierającym w środkach oponentom - utrzymywać, że do Stoczni przywiozła go milicyjna motorówka.
Tramwaj Henryki Krzywonos na rozjazdach i 21 postulatów
Już następnego dnia motornicza Henryka Krzywonos, zatrzymując prowadzony przez siebie tramwaj na rozjazdach przy Operze Bałtyckiej rozpoczęła tym samym strajk komunikacji miejskiej w Trójmieście. Stało się to kolejnym - po skoku Lecha Wałęsy przez mur stoczni - symbolem Polskiego Sierpnia 1980 r.
Strajk rozszerzył się 15 sierpnia na wszystkie trójmiejskie stocznie i porty. Tego samego dnia władze odcięły łączność telefoniczną Trójmiasta z resztą kraju.
Pamiętając o krwawych doświadczeniach Grudnia 1970 r. kiedy to większość ofiar padła na ulicach robotnicy pozostali w macierzystych zakładach pracy. Zorganizowali aprowizację i służbę porządkową. Konsekwentnie trzymali się pokojowych form protestu. Wielki wpływ na wyrzeczenie się przez rodzący się ruch wszelkiej przemocy wywarła papieska nauka społeczna. Wcześniej w październiku 1978 r. przedmiotem dumy narodowej stał się wybór krakowskiego kardynała Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową zaś jego pielgrzymka do Ojczyzny w czerwcu 1979 r. okazała się manifestacją wspólnoty.
Międzyzakładowy Komitet Strajkowy ogłosił 18 sierpnia listę 21 postulatów. Tego samego dnia zaczął się strajk w Stoczni Szczecińskiej.
Wśród 21 postulatów gdańskich znalazło się uchodzące za najważniejsze żądanie powołania niezależnych od władzy i samorządnych związków zawodowych. Nazwa Solidarność pojawiła się najpierw jako tytuł biuletynu strajkowego w Stoczni.
Kolejne dotyczyły: zagwarantowania prawa do strajku, przestrzegania wolności słowa, przywrócenia do pracy zwolnionych z niej za przekonania i uwolnienia więźniów politycznych. Robotnicy domagali się zniesienia przywilejów kadry kierowniczej oraz jej doboru wedle kompetencji a nie przynależności partyjnej.
Wiele postulatów miało socjalny charakter, jak zapewnienie miejsc w żłobkach dzieciom pracujących matek, wprowadzenie trzyletniego płatnego urlopu macierzyńskiego, podniesienie wysokości diet oraz dodatku za rozłąkę oraz ustanowienia wszystkich sobót wolnymi od pracy.
Treść 21 postulatów spisali Maciej Grzywaczewski i Arkadiusz Rybicki z Ruchu Młodej Polski, opozycyjnej organizacji, która podobnie jak powstały po wydarzeniach radomskich i ursuskich Komitet Obrony Robotników (później Komitet Samoobrony Społecznej KOR) czy powołana w 1979 r. przez Leszka Moczulskiego Konfederacja Polski Niepodległej pomimo zatrzymania przez władze ich przywódców wspierały protesty w całym kraju. Strajki wybuchały jednak również tam, gdzie brakowało struktur i działaczy opozycji demokratycznej. Robotnicy organizowali się sami.
Jak robotnicy obalili stereotyp robola
Jak podsumował Ryszard Kapuściński: "Na Wybrzeżu robotnicy rozbili pokutujący w oficjalnych gabinetach i elitarnych salonach stereotyp r o b o l a . Robol nie dyskutuje - wykonuje plan (..). Robola obchodzi tylko jedno - ile zarobi (..). Tymczasem na Wybrzeżu, a potem w całym kraju, spoza tego oparu zadowolonego samouspokojenia wyłoniła się młoda twarz nowego pokolenia robotników - myślących, inteligentnych, świadomych swojego miejsca w społeczeństwie (..). Nie wiem, czy wszyscy mamy tego świadomość, że cokolwiek jeszcze się stanie, od lata 1980 żyjemy już w i n n e j Polsce. Myślę, że ta inność polega na tym, że robotnicy przemówili - w sprawach najbardziej zasadniczych - swoim głosem. I że są zdecydowani nadal zabierać głos" [3]. Oddawał to m.in. nakręcony wkrótce film dokumentalny "Robotnicy '80" w reżyserii Andrzeja Chodakowskiego i Andrzeja Zajączkowskiego.
Prognoza światowej sławy reportera Kapuścińskiego okazała się trafna, chociaż w międzyczasie po szesnastu miesiącach karnawału legalnej Solidarności i próbach wmontowania jej w rozszerzone ramy ustrojowe komunistyczna władza wprowadziła 13 grudnia 1981 r. stan wojenny. Związek trwał jednak w podziemiu. Zaś mit pierwszej Solidarności, potężnej i dziesięciomilionowej podziałał na młodych robotników z kolejnego pokolenia, którym obca była trauma represji z lat 1981/82 a bliska solidarnościowa legenda. Te kolejne roczniki, wspierane przez studentów, stały się decydującą siłą protestów z maja i sierpnia 1988 r, które zmusiły władze do rozmów i ponownej legalizacji NSZZ "Solidarność" a w konsekwencji do przeprowadzenia wyborów 4 czerwca 1989 r. po których dotychczasowe sojusze okazały się nieaktualne i odrodzona Solidarność stworzyła rząd wspólnie z wieloletnimi satelitami PZPR: Zjednoczonym Stronnictwem Ludowym oraz Stronnictwem Demokratycznym.
Zaś w 1980 r. rządząca ekipa Edwarda Gierka - który niebawem po podpisaniu porozumień ustąpił w fotelu I sekretarza KC PZPR miejsca Stanisławowi Kani - rozważała wprawdzie "rozwiązanie siłowe" (przed tym własnie ostrzegał prymas Stefan Wyszyński w homilii jasnogórskiej z 26 sierpnia) ale jednak się na to nie zdecydowała. Rozmowy komisji rządowych ze strajkującymi doprowadziły do podpisania porozumień w Szczecinie (30 sierpnia, lider protestujących Marian Jurczyk z Kazimierzem Barcikowskim) oraz Gdańsku (przewodniczący MKS Lech Wałęsa z wicepremierem Mieczysławem Jagielskim), a już we wrześniu również w Jastrzębiu, gdzie protestowali górnicy, kierowani przez Jarosława Sienkiewicza i Tadeusza Jedynaka. Uwagę całej Polski skupiał na sobie Gdańsk. Wcześniej też ustalono, że jeśli ugoda nie zostanie tam zawarta, dzień później w poniedziałek 1 września do strajku przystąpi ponownie załoga Ursusa.
Brytyjski dziennikarz Timothy Garton Ash tak opisuje rozstrzygający osiemnasty dzień strajku, niedzielę 31 sierpnia: "Dziewiąta rano. Można by pomyśleć, że do Polski znów przyjechał Papież. To samo ostre słońce, te same wielkie, przejęte i zarazem opanowane tłumy, z głośników dźwięki celebrowanej wysoko, na podwyższeniu, mszy św. W istocie mszę św. odprawia tylko ks. [Henryk] Jankowski, ale Papież jest tutaj, na ukwieconym obrazie w bramie.
Po jedenastej grupa rządowa przybywa po raz ostatni (..). Kiedy wkrótce po czwartej obie strony spotykają się z powrotem w szklanym pokoju, Jagielski odczytuje przyrzeczenie, że Prokurator Generalny podejmie decyzje co do więźniów politycznych do jutra w południe i że nikt nie będzie karany za udział lub pomoc w strajkach.
Wałęsa, inaczej niż zawsze, odczytuje krótkie przemówienie. "Jest to zwycięstwo dla obu stron" - powiada dyplomatycznie. A potem mówi od serca. "Kochani! Wracamy do pracy 1 września. Wszyscy wiemy, co ten dzień nam przypomina. (..).
Mamy rzecz najważniejszą: nasze niezależne, samorządne związki zawodowe. To jest gwarancja na przyszłość. Ogłaszam strajk za zakończony"
Przedłużające się oklaski. Obie delegacje wstają, aby odśpiewać hymn narodowy. Jagielski i Wałęsa naprzeciw siebie, nie dalej jak metr jeden od drugiego.
Przechodzą do sali BHP (..) " [4]
Do historii zaś przeszedł nawet wielki długopis Lecha Wałęsy, którym podpisywał on Porozumienia Gdańskie, jego różaniec wetknięty w ostatniej chwili do ręki przez starszą kobietę i znaczek z Matką Boską w klapie marynarki - zwłaszcza, że Stocznia, kiedy wszystko to się działo, wciąż nosiła imię Włodzimierza Lenina, przywódcy bolszewickiej rewolucji październikowej. Większości Polaków bliższe pozostawało jednak inne dziedzictwo, chociaż do utworzonej w parę tygodni Solidarności zapisało się ok. miliona członków PZPR, dokładnie jedna trzecia składu partii komunistycznej.
Norman Davies zauważa, że "W dalszej perspektywie "Solidarność" traktowała siebie jako kontynuatorkę ruchu oporu z czasów wojny, przede wszystkim Armii Krajowej, której symbol - kotwica, i hasło - Polska walcząca wykorzystywane były w wielu publikacjach ruchu i imprezach. Zwyczaj noszenia przez aktywistów "Solidarności" biało-czerwonych opasek przejęty był wprost z doświadczeń Armii Krajowej podczas Powstania Warszawskiego. "Solidarność" widziała siebie również jako kontynuatorkę polskich tradycji reformistycznych i zmusiła partię i rząd do świętowania po raz pierwszy od 1939 r. na tak szeroką skalę rocznicy Konstytucji 3 Maja. Była też kontynuatorką walki szlachty polskiej przeciw absolutyzmowi - "Nic o nas bez nas" było jednym z najczęściej w latach 1980-81 wypisywanych haseł na transparentach" [5].
Pokojowy polski zryw latem 1980 roku połączył więc w sobie najcenniejsze składniki polskiej tradycji, ale zarazem po latach zastoju i beznadziei stanowił milowy krok ku lepszej przyszłości społeczeństwa i odzyskiwaniu przez obywateli ich państwa.
Łukasz Perzyna
[1] Jerzy Holzer. "Solidarność" 1980-81. Geneza i historia. Rytm, Warszawa 1986, cz. I, s. 89
[2] Jerzy Holzer. "Solidarność".. op. cit, cz. I, s. 90
[3] Ryszard Kapuściński. Notatki z Wybrzeża. "Kultura", Warszawa z 14 września 1980
[4] Timothy Garton Ash. Polska rewolucja. Solidarność 1980-81. Res Publica, Warszawa 1990, s. 39-40
[5] Norman Davies. Serce Europy. Aneks, Londyn 1995, s. 356
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie