.png)
Z Arturem Borkowskim, burmistrzem Serocka i wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej rozmawia Łukasz Perzyna
- Mija pół roku od wyborów samorządowych akurat w momencie, gdy ten numer "Samorządności" trafia do rąk czytelników. Wtedy w Serocku, kandydując z własnego komitetu z poparciem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej został Pan ponownie burmistrzem, wybrany przez mieszkańców już w pierwszej turze, z poparciem większym niż Rafał Trzaskowski uzyskał w Warszawie. Prawo demokracji, również tej lokalnej jest takie, że najpierw zwycięzców się o plany pyta, potem tych co zostali pokonani. Jak w pół roku po wyborach widzi Pan szanse współdziałania bezpartyjnych kandydatów, którzy zyskali zaufanie mieszkańców?
- Wybory samorządowe, werdykt mieszkańców, jaki się w nich objawił, potwierdziły, że szyld partyjny nie jest niezbędny, żeby efektywnie prowadzić sprawy lokalne i regionalne. Rezultat głosowania pokazał, że środowiska usytuowane poza partiami politycznymi, a wiemy, że do tych ostatnich nie należy 98 proc Polaków - reprezentują duży potencjał i zasługują na to, żeby być reprezentowane na różnych szczeblach samorządu. Cieszymy się, że tak wielu mieszkańców podobnie jak my patrzy na sprawy lokalne i widzi miejsce dla niezależnych samorządowców przy podejmowaniu decyzji istotnych dla naszych Małych Ojczyzn. Wspomniał Pan o zwycięzcach, samorządowcach, którzy zostali pozytywnie zweryfikowani przez wyborców. Nie ukrywam, że szczególnie jestem zadowolony z wyboru Konrada Rytla, prezesa Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej do Sejmiku Wojewódzkiego. W 2018 r. został tam pierwszym samorządowcem wybranym jako niezależny, w historii sejmiku Mazowsza, największego województwa w kraju, a w tym roku swój mandat zaufania potwierdził. Dla mnie jego reelekcja stanowi dowód, że nie istnieją szczeble samorządu dla bezpartyjnych kandydatów niedostępne, chociaż słusznie panuje opinia, że sejmik pozostaje gremium politycznym, bo zarówno ordynacja jak zasady finansowania kampanii faworyzują partie.
- Wybór Konrada Rytla do Sejmiku zwiększa też jak rozumiem możliwości współdziałania bezpartyjnych na różnych szczeblach samorządu, wprowadzania w życie projektów priorytetowych dla mieszkańców a nie partii politycznych?
- Walory osobiste i kompetencje zawodowe Konrada Rytla pozwalają mu na funkcjonowanie na tym szczeblu samorządu, który wielka polityka w znacznej mierze zdominowała - bez wsparcia partyjnego. Z reguły sprawdza się zasada, że im wyższy szczebel samorządu, tym większa polityczna presja. W tym sensie ponowny wybór prezesa Rytla stanowi ewenement, budzący nadzieję. Wiemy, że ma tam konkretną misję do wypełnienia: stanie się dobrym ambasadorem samorządowych interesów.
- Ilekroć to słyszę, zawsze pytam o przykłady?
- W roli radnego Sejmiku Mazowieckiego Konrad Rytel konsekwentnie wspiera wspólny dla samorządowców bezpartyjnych nasz pomysł budowy Kolei Północnego Mazowsza. Przypomnę, że prezes MWS jest inżynierem, specjalistą od infrastruktury i od sześciu lat najaktywniej zapewne pracującym radnym wyspecjalizowanej w tej komisji. Żeby wytyczać nowe szlaki kolejowe, sama pasja nie wystarczy. A jego doświadczenie życiowe pozwoliło na kompetentną ocenę, że Kolej Północnego Mazowsza to dobry projekt. Przebiegać ma od Zegrza przez Serock, Pułtusk i Maków Mazowiecki do Przasnysza. Jeszcze w poprzedniej kadencji udało się przekonać do naszych racji większość radnych Sejmiku Mazowieckiego. Województwo Mazowieckie stało się partnerem tego projektu. Władze czterech powiatów zaangażowały się w jego realizację. Robimy to wspólnie. My w Serocku staramy się pełnić w tym projekcie rolę lidera, czy może nieco skromniej powiem: robimy wszystko, żeby jej sprostać.
- To inwestycja typu "greenfield", dosłownie na zielonym polu, gdzie wcześniej linii kolejowej nie było. I przejaw modnej teraz tendencji przeciwdziałania wykluczeniu komunikacyjnemu, wedle statystyk dotykającemu co czwartego Polaka?
- Tyle, że nam nie o modę chodzi, tylko o skrócenie drogi do pracy i szkoły dziesiątkom tysięcy mieszkańców Północnego Mazowsza. Oddanie im do użytku tych nowych 73 kilometrów torów, składów pociągów, które będą po nich jeździły, pozwoli na zniwelowanie różnic rozwojowych, złagodzenie, a z czasem likwidację istniejących dysproporcji. W demokracji ludzie powinni mieć równe szanse życiowe, niezależnie od odległości od stolicy ich miejsca urodzenia czy zamieszkania. Samorządowcy bezpartyjni to rozumieją. Wykonaliśmy swoją robotę, czekamy teraz na decyzje Polskich Linii Kolejowych. Ogłoszono przetarg na wykonanie dokumentacji projektu, niebawem zacznie się wykup gruntów, tu w grę wchodzi 300 mln. Dzięki temu powstaną 73 kilometry nowej kolei, kluczowej dla rozwoju naszej części Mazowsza. Chciał Pan przykładu współdziałania bezpartyjnych samorządowców różnych szczebli, sądzę, że trudno o lepszy. I bardziej - pozwolę sobie powiedzieć - budujący. W jak najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Samorząd ma zapewnić mieszkańcom dostęp do komunikacji, ale też dać im poczucie bezpieczeństwa. Rozmawiamy akurat w momencie, kiedy znaczna część Polski boryka się z kataklizmem ogromnej powodzi. Po raz kolejny przekonujemy się, że samorządy okazują się niezastąpione w walce z każdą klęską żywiołową?
- Każde rozwiązanie ustrojowe, również te, które dotyczy zarządzania kryzysowego, powinno uwzględniać podejmowanie jak najliczniejszych decyzji na jak najniższym szczeblu. Bo tam właśnie sprawność reakcji najlepiej się objawia. Władza lokalna, najbliższa mieszkańcom, nie musi zwykle pytać, gdzie w pierwszej kolejności uszczelniać przeciwpowodziowe wały czy uruchamiać dodatkowe zabezpieczenia. Obecne doświadczenie powodzi tylko to potwierdza.
- Dla Pana to nie jest temat egzotyczny, skoro Serock leży nad Jeziorem Zegrzyńskim, u zbiegu dwóch wielkich ale i kapryśnych rzek: Bugu i Narwi?
- Oczywiście, na co dzień czerpiemy korzyści z tego sąsiedztwa, ale wiemy, że najbardziej malownicza rzeka może stać się niebezpieczna. Zawsze uwzględnialiśmy to w naszych planach zarządzania kryzysowego, chociaż oczywiście wiadomo, że dotyczą sfery, którą najtrudniej przewidzieć. I najlepiej może to zrobić samorząd, który zna lokalną specyfikę. Odkąd południe Polski stanęło w obliczu pogłębiającego się kataklizmu, nie tylko współczujemy jego mieszkańcom i solidaryzujemy się z nimi ale staramy się pomóc na wszelkie możliwe sposoby. Dosłownie chwilę zanim my zaczęliśmy tę rozmowę, wymienialem uwagi, dotyczące sytuacji z przedstawicielami władz dolnośląskiego Dzierżoniowa. To nasze miasto partnerskie. Pytałem, w czym możemy im pomóc i postaramy się oczekiwania spełnić. Niedawno byłem w Lanskrounie w północnych Czechach, ok. 40 kilometrów od naszej granicy, to też nasze miasto partnerskie: ze względu na sytuację powodziową musieli odwołać lokalne święto i zamiast festynu zajęli się gromadzeniem worków z piaskiem.
- Kataklizm powodzi to niezwykle ciężkie doświadczenie zwłaszcza dla samorządów jako tej władzy, co pozostaje najbliższa ludziom, więc do niej w pierwszym rzędzie zwracają się o pomoc poszkodowani?
- Cała samorządowa Polska rusza z pomocą tym, którzy zostali poszkodowani. Należy im się długofalowe wsparcie, nie tylko w kwestii doraźnej likwidacji skutków żywiołu ale w dalszej perspektywie odbudowy. Warto też wyciągać wnioski, zadbać o zmniejszenie zagrożeń na przyszłość. Rozumiemy to w Serocku, bo wszędzie wokół Jeziora Zegrzyńskiego jesteśmy w pewnym sensie jego beneficjentami, tak jak i pozostałych cieków wodnych, skoro wielu naszych mieszkańców żyje z turystyki. Wiemy jednak też, jakie obowiązki się z tym wiążą. Stale trzeba badać poziom sprawności urządzeń, gwarantujących tak mieszkańcom jak turystom maksimum bezpieczeństwa. Nasze współdziałanie z Wodami Polskimi obejmuje zarówno kwestie bezpieczeństwa jak i pomocy.
- Co to oznacza w praktyce?
- Stałą konieczność pogłębiania Bugu. To piękna rzeka, ale charakteryzuje się tym, że woda stale nanosi muł i trzeba ją udrażniać. Oczywistym zadaniem do wypełnienia pozostaje utrzymywanie w porządku wałów przeciwpowodziowych. O to trzeba zadbać wtedy, kiedy żaden kataklizm nam nie grozi. Tylko instytucje samorządowe to zapewnią.
- Dlaczego właśnie Wy?
- Wiemy, że nie możemy sobie pozwolić na wchodzenie na grabie. Mieszkańcy patrzą na to, co robimy. Oceniają nas na co dzień, w rozmowie w osiedlowym sklepie albo na stacji benzynowej a nie tylko w wyborach raz na pięć lat. A urzędnik z centrali przyjedzie i tego samego dnia odjedzie, czasem nie zobaczy nawet efektów swoich działań, nie zainteresuje się, co miejscowym przyniosły. Kiedy w czasach PRL pokazywano stale w dzienniku telewizyjnym spust surówki w piecu martenowskim w jakiejś hucie a przy okazji też jakiegoś majstra, to ludzi sto kilometrów dalej zupełnie nic to nie obchodziło, bo nie miało wpływu na jakość ich życia. Co najwyżej zazdrośni koledzy tego majstra mogli z niego pokpiwać w trakcie przerwy śniadaniowej, że skoro już się do telewizji załapał, to mógł dla siebie talon na małego fiata wydębić... Teraz jeśli samorząd buduje kolej czy drogę, to wiadomo, że służy ona mieszkańcom, ułatwia im drogę do pracy czy na uczelnię. A kiedy umacnia przeciwpowodziowy wał, zapewnia bezpieczeństwo ich domom i siedzibom firm, w których zarabiają na życie. Dlatego trochę emocjonalnie powiem, że powinniśmy założyć, że przysłowie mądry Polak po szkodzie trzeba jak najszybciej tak zweryfikować, żebyśmy nauczyli się zagrożenia uprzedzać, zapobiegać im. Oczywiste dla mnie pozostaje, że tylko samorząd może to robić skutecznie, skoro zna mieszkańców i teren.
- Odnieść można wrażenie, że władza centralna Wam zadania nie ułatwia? Chodzi mi o problem z obroną cywilną. Pisowska ustawa o obronie Ojczyzny pomimo patetycznej nazwy w praktyce zlikwidowała podstawy prawne funkcjonowania obrony cywilnej. Nowa koalicja 15 października obiecała, że znajdą się one w ustawie. Tyle, że wobec projektu, co się wykluł się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, sprzeciw zgłosiło Ministerstwo Finansów. I kiedy przez południe Polski przetaczała się wysoka powodziowa fala, okazało się, że ustawy dalej nie ma, a samorządy nie wiedzą, na czym w kwestii obrony cywilnej się oprzeć?
- To oddaje sedno samorządowych obaw. Pokazuje, na ile są uzasadnione. Czas odróżnić jakość pracy w samorządach od tej praktykowanej przez wyższe szczeble władzy. Tylko władza lokalna przejawia - także w kryzysowych momentach - sprawność i sprawczość. Bliskie samorządom pozostaje państwowotwórcze myślenie, trochę takie, jak pojmowano je w Polsce dwudziestolecia międzywojennego. Dla nas Mała Ojczyzna nie jest abstrakcją. Łączy się z potrzebami i oczekiwaniami ludzi, a nie tylko poczucie bezpieczeństwa ale samo realne bezpieczeństwo - okazuje się zapewne najważniejszą z nich. Nie tylko z klęskami żywiołowymi się to wiąże. Wojna w sąsiednim kraju trwa już 940 dni...
- A Serock okazał się, jeśli rzecz ująć w statystyki, najbardziej gościnnym dla uchodźców ukraińskich polskim miastem, bo w stosunku do liczby mieszkańców przyjął ich najwięcej?
- Dumny jestem z serca, jakie mieszkańcy miasta i gminy Serock okazali przybyszom, jednak nie ujmuję tego doprawdy w kategorii ustanawiania rekordów. Dla nas liczyły się wtedy wreszcie zadowolone a nie tylko przerażone twarze ukraińskich dzieci i to, że w oczach ich matek spokój zastępuje wcześniejszy wyraz udręczenia... Jeśli teraz przypominam, że wojna trwa już 940 dni, to dlatego, żeby trochę przestrzec, że nie zawsze jesteśmy świadomi presji, jaka może być na nas wywierana. Choćby w cyberprzestrzeni. Rosja czy Białoruś mają zapewne przestarzałą infrastrukturę, czemu trudno się dziwić, bo znane powiedzenie głosi, że z niewolnika nie ma pracownika, w każdej dyktaturze trudno zbudować cokolwiek perfekcyjnego - jednak hakerów mają doskonałych. Stąd bierze się konieczność umacniania naszej infrastruktury krytycznej. Widzieliśmy na terenach, ogarniętych powodzią, co się dzieje, gdy przestają działać telefony komórkowe. I nie da się dodzwonić na numer alarmowy 112.
- Jak tym zagrożeniom ma się przeciwstawić demokracja, na tym najbardziej powszechnym, samorządowym jej poziomie?
- Mobilizować ludzi do pozytywistycznej pracy, a nie do kontynuowania wojny polsko-polskiej, jaką toczą partyjni politycy. Oczywiście warto pamiętać, na jakie bariery się natykamy: czasem brak podstawowych dokumentów, tej niezbędnej nam do działania strony formalnej, rozmawialiśmy już o tym na przykładzie obrony cywilnej, która przecież istnieć i działać musi, nawet jeśli podstaw prawnych brakuje, bo politycy z kolejnych rządów i parlamentu ich nie zapewnili.
- Złości to Pana? Tak zwyczajnie, po ludzku?
- Rolą samorządu nie jest szukanie winnych, lecz znajdowanie i wdrażanie mechanizmów naprawczych. To nie frazes, bo na tym właśnie szczeblu najłatwiej weryfikuje się konkretne działania, śledzi, jakie przynoszą efekty. Skuteczność i sprawczość samorządu biorą się stąd, że tu nie potrzebujemy starannie dobieranych grup fokusowych, wystarczy mieszkańców zapytać o zdanie. I warto to robić jak najczęściej. A także stale wywierać presję na władzę centralną, żeby z interesem mieszkańców się liczyła.
- Jaki model współpracy wyłoni się z zapowiadanej przez Mazowiecką Wspólnotę debaty liderów samorządowych?
- Pozytywistyczny, oparty na pracy od podstaw, innego sposobu zaangażowania sobie nie wyobrażam. Wynika to zarówno z naszego przywiązania do Małych Ojczyzn jak tej jednej i wspólnej. Skoro mamy swoje pięć minut w historii, to nikt nas nie zwolni z odpowiedzialności ani ciężkiej pracy. Pyta Pan o rolę samorządu w tym wszystkim... Trzeba określać kierunki działania, gromadzić środki, podejmować decyzje i wziąć za nie odpowiedzialność. Tradycyjny patriotyzm znakomicie się w tej mierze zgadza z nowoczesnymi teoriami zarządzania, nie widzę żadnej sprzeczności między nimi. Do całej klasy politycznej, również tej, co reprezentuje we własnym mniemaniu tę władzę wyższą, stojącą ponad nami, adresować można apel, żeby nie oglądała się na pieniądze, kiedy przyjdą, tylko najpierw określiła potrzeby, na które się przydadzą. Gdy w grze znajdują się wartości tak cenne jak wolność, bo widzimy przecież, co dzieje się na wschód od nas w Europie, rolą samorządu okazuje się wyznaczanie wysokich standardów, które z czasem - jeśli nam się powiedzie - będą musieli respektować politycy wszystkich szczebli. Nie dla nich jednak pracujemy, tylko dla mieszkańców.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie