.png)
W trakcie promocji książki Dariusza Kacprzaka "Gra o Prezydenta", chociaż sam autor zalicza ją do gatunku political fiction, w siedzibie Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej więcej mówiono o realnej polityce, niż konstrukcjach stanowiących efekt jego wyobraźni. To dowód stanu w jakim znalazła się polska polityka, w mniejszym zresztą stopniu ta samorządowa: chociaż powieść traktuje o wyborach warszawskich.
Nie da się też żadną miarą napisać, że autor był gościem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, bo przy Koszykowej bez wątpienia czuć się może gospodarzem. Od lat zaangażowany we wspólnotową działalność, był m.in. burmistrzem warszawskiej Pragi Północ, więc meandry lokalnej władzy poznał bezpośrednio, nie zaś z sieciowych przekazów ani kawiarnianych opowieści.
Co więcej, nazwisko Dariusza Kacprzaka wymieniane jest nie tyle "wśród", co na czele stawki potencjalnych kandydatów niezależnych, zdolnych rzucić wyzwanie partyjnym układom w stolicy. Problem tkwi nie w jego predyspozycjach - Francuzi określiliby niewątpliwie Kacprzaka trudnym do przełożenia na polski słowem "presidentiable" (nadający się na prezydenta, ale zarazem mający realne szanse nim zostać). Lecz w naszej nieznajomości terminu tych wyborów: już najbliższej jesieni, jeśli te w kraju wygra obecny warszawski włodarz Rafał Trzaskowski, lub dopiero za ponad cztery lata, jeśli przegra, co też prawdopodobne, bo gdy piszę te słowa, w sondażach traci.
Ściśle i precyzyjnie określony pozostaje za to termin wyborów, stanowiących osnowę powieściowej akcji "Gry o Prezydenta"; wiemy, że chodzi o 2002 rok, kiedy to warszawiacy gospodarza miasta po raz pierwszy - podobnie jak w całej Polsce prezydentów, wójtów i burmistrzów mieszkańcy swoich Małych Ojczyzn - wybierali w powszechnym głosowaniu bezpośrednim. Autor dba o realia ze ścisłością dokumentalisty, w trakcie spotkania przy Koszykowej w czwartek 12 grudnia przyznał na przykład, że do ostatniej chwili drobiazgowo sprawdzał szczegóły takie, jak termin zmiany nazwy rodzimych służb specjalnych z Urzędu Ochrony Państwa na Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Akurat spec służby odgrywają zresztą w świecie przedstawionym rolę nader istotną, podobnie jak stanowiące zawodowy przedmiot ich zainteresowań wywiady państw ościennych czy szemrany biznes. Autor nie upiększa bowiem rzeczywistości, nie czyni jej na siłę lepszą, lecz nią się inspiruje.
W trakcie promocji w siedzibie MWS wskazywano zagadkowe i niepokojące przykłady z realnego a nie powieściowego świata, takie jak zaginięcie bez wieści dawnej szefowej gabinetu Lecha Kaczyńskiego w Ratuszu warszawskim Marioli Warmuzek, pytania związane ze śmiercią Andrzeja Leppera w gabinecie przy Alejach Jerozolimskich na które wciąż nie znajdujemy odpowiedzi czy słynny test, ile banknotów jakiej waluty i nominałów zmieści się w walizce, który przesądził o ocenie prawdziwości jednej z wersji w aferze, dotyczącej rozgrabienia środków, przekazanych polskim służbom przez Amerykanów "w dowód wdzięczności" za udostępnienie ośrodka w Kiejkutach na Mazurach i pobliskiego lotniska Szymany na potrzeby transferu i przesłuchań przez CIA islamskich terrorystów, pojmanych w trakcie wojen interwencyjnych.
- Przez pierwsze dziesięć dni miałem wiele "funu" z pisania, po ich upływie stało się już ono ciężką robotą - przyznał Dariusz Kacprzak, dla którego "Gra o prezydenta" stanowi debiut powieściowy. Jej napisanie poprzedził odbyciem kursu "creative writing" oraz konsultacją ze znawcami, w tym wieloletnim sekretarzem literackiej noblistki Wisławy Szymborskiej prof. Michałem Rusinkiem. Kacprzak przyznaje, że być może inni piszą z marszu, ale on sam się do tego grona nie zalicza.
Przy pisaniu książki przydatny okazał się mu arkusz Excelu, zaś osią konstrukcyjną stał się problem: czy można przekręcić wybory.
Niedawne wydarzenia w Rumunii, które miały miejsce już po tym, jak Dariusz Kacprzak postawił ostatnią kropkę w tekście "Gry o Prezydenta" - pokazują, że nie jest to wcale kwestia wydumana.
Powieść ma licznych bohaterów, ale tym metafizycznym pozostaje władza. Co nas do niej ciągnie? - Lubimy adrenalinę i mocne wrażenia - znajduje odpowiedź autor.
To również książka o Warszawie - podkreśla Dariusz Kacprzak. Dlatego też pojawia się w niej całkiem obszerna lista intelektualistów i celebrytów, wieloletnich bywalców kawiarni Czytelnika przy Wiejskiej. A także informacja, że założyła ją córka Jarosława Iwaszkiewicza. Osadza to w konkretnych realiach wątek pertraktacji, toczonych w tym lokalu w sprawie wyborów warszawskich przez przedstawicieli podupadającej partii demokratycznej. Zaś fakt, że przy okazji lektury odbiorca dowie się czegoś konkretnego ponad to, że polityka w Polsce trawiona jest złymi wpływami i podobnymi emocjami - stanowi dodatkowy walor "Gry o Prezydenta".
Wytrawny samorządowiec - czy to w negocjowaniu dodatkowych funduszów dla dzielnicy czy koalicji powyborczej do rządzenia nią - wykorzystuje przewagę, jeśli tylko uda mu się ją zyskać. W momencie spotkania w MWS Kacprzak miał jedną i bezsporną: swoją książkę znał doskonale, zaś my - jeszcze nie. Ale to akurat nietrudno zniwelować, czyż nie tak? W żaden inny sposób nie dowiemy się przecież, dlaczego - jak głosi nadtytuł - "Polityk umiera trzy razy". Poza tym, że budzi to oczywiste skojarzenie ze światem gier komputerowych, w których trzecie życie tracimy zwykle w walce z robotem, jeśli wcześniej nie poradziliśmy sobie ze strzegącym zamku kościotrupem ani Krzyżakiem w zakonnym płaszczu z epoki.
Zaufało Kacprzakowi w ciemno, choć jako autor powieści debiutuje, ponad pięćset osób, płacąc z wyprzedzeniem za rzecz (jest książka ale i audiobook), która miała się dopiero ukazać. Pokazuje to niezbicie, jak bardzo potrzebę książek traktujących o polskiej polityce odczuwamy. Do wydania "Gry o Prezydenta" przyczyniła się również, co nie tylko zrozumiałe ale pewnie i oczywiste, Mazowiecka Wspólnota Samorządowa. W trakcie spotkania wiceprezes Mariusz Ambroziak nadmienił z satysfakcją, że jej środowisko wsparło już swoim patronatem kilkanaście wartościowych publikacji. Gdy od lat niezależnie od zmian u steru władzy centralnej kuleje mecenat ministerialny nad kulturą, jego rolę przejmują skutecznie samorządowcy.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie