.png)
Na wstępie pragnę zaznaczyć, że inspiracją do napisania niniejszego nie jest zazdrość. Napisze tutaj między innymi o drugim Polaku w kosmosie i ważniejszych według mnie implikacjach związanych z polskimi ambicjami sięgającymi gwiazd.
Z pobieżnej lektury internetowych komentarzy wnioskuje, że sporo jest zawistników i zazdrośników, iż poleciał sobie w kosmos i lewituje w stanie nieważkości akurat kosmonauta Sławosz, a nie autor wpisu. Ja osobiście we wczesnym dzieciństwie poszedłem z młodszym rodzeństwem i rodzicami do warszawskiego parku w dzielnicy Włochy i za moją zgodą zostałem posadzony na karuzeli. Po jej rozpędzeniu zrobiło mi się bardzo niedobrze. A jeszcze gorzej po zatrzymaniu. Resztką sił opuściłem karuzelowe siedzisko. Zygzakiem i z wielkim trudem udałem się e kierunku pobliskich krzaków, pod które zwróciłem całą zawartość spożytego wcześniej podwieczorku. Usłyszałem wówczas komentarz starszej pary siedzącej nieopodal na ławce, że kosmonautą raczej nie zostanę.
Z wypowiedzianym ze smutkiem proroctwem pogodziłem się ostatecznie, gdy obejrzałem przygotowania do startu w kosmos naszego pierwszego kosmonauty Mirosława Hermaszewskiego. W celu oswojenia się z warunkami panującymi w pasażerskiej rakiecie posadzono śmiałka na metalowym fotelu i mocno przypięto pasami. Następnie siedzisko zaczęło kręcić się wokół własnej osi z dziesięć razy szybciej niż najlepszy łyżwiarz figurowy kręcący pirueta. Po wszystkim gdy pan Mirosław opuścił fotel, jakby nigdy nic podszedł równym i sprężystym krokiem do kamery. Oświadczył, że jego lot w kosmos to największy dowód wiecznej przyjaźni polsko radzieckiej. Choć proroctwo na szczęście nie zmaterializowało się, zostało wypowiedziane sprawnie udowadniając, że pan Mirosław na kosmonautę się nadaje. Ja natomiast ostatecznie utwierdziłem w przekonaniu, że kosmiczne igraszki są nie dla mnie.
Nie wiem ile kosztowała polskie społeczeństwo wyprawa w kosmos pierwszego Polaka. Ale wówczas wszystko stało na głowie. Na czołgi i rakiety wydawano wielokrotnie więcej niż na zdrowie, edukację czy emerytury. Dzisiaj jednak sytuacja jest cokolwiek odmienna. Dowiadujemy się, że za lot dookoła ziemskiego padołu zapłaciliśmy prywatnej firmie pewnego amerykańskiego do niedawna koleżki Trumpa jakieś dwieście siedemdziesiąt baniek polskich złotych. Polak w kosmosie prowadzi ponoć ważne eksperymenty naukowe. O pierwszym z brzegu usłyszałem, że kosmonauta Sławosz ma się w stanie nieważkości kręcąc kosmiczne fikołki porozumiewać telepatycznie z komputerem. Nie wiem czy ten i inne eksperymenty są jakiejś mierze nowe i innowacyjne. I czy gdyby Polak dokonał rzeczywiście jakiegoś przełomowego odkrycia, kto miałby do niego prawo. Amerykanie, biały Afroamerykanin Elon Musk czy polski minister nauki, którego nazwiska nie chce mi się wyszukiwać w Googlu. Ale czy w końcu należy się czepiać wydania tych marnych kilkuset milionów?
W kosmos razem z Polakiem poleciał też Hindus. Skoro w Indiach bieda aż piszczy a ich stać, to nas tym bardziej. Poza tym lot w kosmos drugiego Polaka ma stronę nawet piękniejszą niż widok kuli ziemskiej z kosmicznej stacji. To wielka miłość łącząca kosmonautę z piękną i młodą posłanką. W czasie wakacyjnego sezonu ogórkowego jest nam maluczkim dane oglądać loty posłanki na Florydę aby pomachać oddalającemu się na długie dwa tygodnie o tysiące kilometrów ukochanemu. Po opóźnieniu startu polityczka wsiada w samoloty aby w głosowaniu ratować rząd Donalda Tuska. A potem s powrotem do krainy aligatorów aby zdążyć na start rakiety wielokrotnego użytku. Ze słów posłanki bije szczera i wielka miłość do niedawno poślubionego. Gdyby takie uczucia łączyły wszystkich ludzi świat byłby naprawdę wspaniały.
Dowiaduję się jakby przy okazji, że ów wielki polski sukces nie byłby możliwy bez nieocenionych urzędników. Jest bowiem taki wynalazek jak Polska Agencja Kosmiczna z siedzibą w Warszawie. Jeszcze przed kilkoma laty kosztowała polskich podatników kilka milionów rocznie. W 2022 według raportu NIK już grubo ponad 20. Większość wydatków stanowią wynagrodzenia i ich pochodne. Agencja ma centralę w Warszawie i lokalne oddziały w tym również oddział w Warszawie. Jako jeden z kilku krajów łożymy środki na obserwację ruchu satelitów nas Europą. To naprawdę powód do dumy. Nie wiem jak nie czerwieni się ze wstydu ponad dwadzieścia europejskich krajów, które nie widzą powodu. aby wydawać publiczne środki na tak ważną misję. W 2022 NIK oceniła wykonanie budżetu agencji wzorowo. To i ja nie będę się więcej czepiał.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.
Ten komentarz jest ukryty - kliknij żeby przeczytać.