.png)
Andrzej Kieryłło, strateg polityczny, w rozmowie Łukasza Perzyny
- Karol Nawrocki ma przed sobą pewnych pięć lat kadencji, Donald Tusk tylko nieco ponad dwa, co z tej różnicy wynika dla Polski?
- Jak patrzę na początki kadencji Karola Nawrockiego, mam wątpliwości, czy Polska ma dla prezydenta największe znaczenie. Czy raczej polityka, która służy dowartościowaniu własnego ego. Woli naprawy państwa w tym nie dostrzegam, takiej konkretnej tendencji, chociaż w kampanii to obiecywał. Znamy rozumowanie, że kampania jest po to, żeby zdobyć władzę. A władza, żeby ją sprawować. Polska jednak nie jest sama, co warto mieć na uwadze. Funkcjonuje w pewnym ekosystemie. Gdy się o tym pamięta, lepiej pojmować politykę w kategoriach służby publicznej, wtedy więcej się osiągnie. Jeśli zaś chodzi o Donalda Tuska, ma teraz pozycję trudną. Nie tylko z tego powodu, że mniej czasu przed nim, na co Pan zwrócił uwagę. Ciężko rządzić bez ustaw, a te są wetowane. W takiej sytuacji w grę wchodzi nie tyle rządzenie nawet, co bieżące zarządzanie. Co oczywiście nie może być zbytnio efektywne. Dla wielu polityków, nie chodzi tylko o tych, co na szczycie, liczy się władza sama w sobie a nie rozumiana jako służba publiczna, w tej rozbieżności zawiera się przyczyna naszych obecnych problemów.
- Czym Karol Nawrocki w roli prezydenta różni się od swojego bezpośredniego poprzednika Andrzeja Dudy?
- Prezydent Duda nie był w stanie wybić się na samodzielność. Swój urząd sprawował pod presją Prawa i Sprawiedliwości. Pozostawał raczej pasywny. Karol Nawrocki również realizuje politykę PiS, ale czyni to ekspansywnie. Nie wiem, do czego zmierzamy dokładnie, ale ta kohabitacja z rządem okaże się najtrudniejsza.
- Jaką prognozę dla tego koniecznego przecież współdziałania da się dzisiaj sformułować? Jak będzie ono w szczegółach wyglądać?
- Skoro o szczegóły Pan pyta, spróbuję na konkretnym przykładzie rzecz objaśnić. Weto do ustawy wiatrakowej da się oddać filmikiem, stworzonym w oparciu o sztuczną inteligencję, gdzie z kręcącego się wiatraka wylatują kolejno czarownice. Ta decyzja prezydenta odwołuje się do potocznych lęków, które nie są uzasadnione. Skrajności i fobie, które się z nich biorą, nie zastąpią kategorii dobra wspólnego. Przecież to gmina podejmuje decyzje, dotyczące lokalizacji każdego wiatraka. A samorząd, co chyba oczywiste, wie najlepiej, co jest po myśli mieszkańców i dla nich korzystne, a co im szkodzi. I wiatraki dają samorządom, czyli w praktyce całej lokalnej społeczności, spore pieniądze z podatków. Kategoria dobra społecznego zanika jednak, gdy można się postawić rządowi, utrudnić mu funkcjonowanie. Być może się to zmieni, jeśli zmienią się korzystne dla prezydenta sondaże. Na razie Karol Nawrocki, w czym nie ma nic dziwnego, skoro dopiero co wybory wygrał, otwiera ranking zaufania do polityków. Trudno jednak wykluczyć, że sposób sprawowania urzędu ludzi do niego zniechęci. Ale gdy patrzymy na Stany Zjednoczone, to takiej pewności nie mamy. Nie tylko u nas ludzie z ciekawością obserwują walkę, wielu interesuje, kto komu przyłoży. Nie widzą wtedy tego, co przy tej okazji zostanie zdemolowane.
- Czy da się politykę uprawiać w inny sposób?
- Jan Olszewski, który był nie tylko politykiem, ale premierem pierwszego od ponad pół wieku polskiego rządu, wyłonionego w wyniku całkowicie wolnych wyborów, a to historyczna rola - powtarzał znaną maksymę lekarzy: po pierwsze nie szkodzić. Tę zasadę mec. Olszewskiego polecałbym wszystkim współczesnym politykom.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie