Reklama

Mariusz Ambroziak: Jesteśmy ruchem społecznym

10/10/2025 09:30

Z Mariuszem Ambroziakiem, wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, rozmawia Łukasz Perzyna.

- Obecna, kończąca się już kadencja władz Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej przypadła na czas wydarzeń nadzwyczajnych nie tylko dla polskiej samorządności ale dla całej Europy: wszyscy stanęliśmy wobec nowych zagrożeń, łączących się z wojną w Ukrainie i groźbą rozszerzenia jej na inne kraje. Jak w zmienionej sytuacji odnajdują się niezależni samorządowcy? Czy uznajecie, że kryzys okazuje się zbyt poważny, żeby uporanie się z nim pozostawić wyłącznie partyjnym politykom?

- Mazowiecka Wspólnota Samorządowa jest ruchem społecznym. Odwołujemy się do zasady pracy organicznej. W odróżnieniu od polityków nie działamy od wyborów do wyborów, nawet tych samorządowych. Za naturalne uznajemy, że w kryzysowych momentach obywatele, mieszkańcy naszych Małych Ojczyzn, udzielają pomocy sobie nawzajem. Co oczywiście nie zwalnia władzy z odpowiedzialności za antykryzysowe działania. Za zdecydowanie najważniejszą dla nas sprawę uznajemy kwestię ochrony ludności. Pierwszoplanowym projektem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej staje się wielki temat, jaki stanowi adaptacja nowej ustawy o obronie cywilnej, zaznajomienie wszystkich z jej działaniem, budowanie kompetencji na poziomie samorządu i koordynacji jego działań z administracją rządową.

- W jaki sposób należy to robić?

- Wzmacniać wzajemne zaufanie. To naturalny odruch, że w krytycznej chwili najpierw puka się do sąsiada. Ważne, by tam u niego zastać otwarte drzwi, a nie klucz przekręcony od wewnątrz w zamku. Samorząd zgodnie z zawartą w Konstytucji zasadą tworzą wszyscy mieszkańcy danej miejscowości. Zawsze się do tego odwołujemy. Kiedy pojawia się niebezpieczeństwo, o tym, czy uda się je zażegnać, decydują czasem pierwsze godziny czy dni. Dobrze zorganizowani, rzetelnie poinformowani i kompetentnie przeszkoleni obywatele, których wspólne działania cechuje kapitał wzajemnego zaufania, prędzej poradzą sobie z trudną sytuacją, czy będzie nią powódź czy inna klęska żywiołowa, pandemia czy blackout albo zagrożenie podobne jak niedawny masowy atak flotylli dronów ze wschodu. Wspólną pracę w tej mierze warto zacząć natychmiast. Szykujemy na ten temat na 20 listopada największą konferencję na Mazowszu, zapraszamy wójtów, burmistrzów i starostów, nie patrząc na to, z jakiego komitetu wyborczego się wywodzą ani jaka większość radnych ich popiera. 

- Jak działać stanowczo, nie wzbudzając zarazem paniki?

- Nie twierdzimy przecież, że wojna wybuchnie, ale w istniejącej sytuacji trzeba się przygotować do odparcia każdego zagrożenia. Z doskonałego systemu ochrony obywateli słynie Szwajcaria, która przecież od stuleci żadnej wojny nie prowadzi. Odpowiedzialność polega na tym, żeby możliwe niebezpieczeństwa przewidzieć i na czas im przeciwdziałać. Władza samorządowa jest najbliżej mieszkańców, a także jak pokazują badania opinii - cieszy się ich największym zaufaniem, trudno więc się dziwić, że uznajemy, iż powinna mieć wiele do powiedzenia w tej kwestii. Dla nas nie ma teraz ważniejszego tematu, co nie oznacza, że porzucamy inne formy działalności.

- Na wybuch wojny w Ukrainie zareagowaliście błyskawicznie?

- Kiedy zobaczyliśmy w telewizji tłumy ukraińskich kobiet z dziećmi, na początek koczujące na dworcach, pierwszy odruch wielu z nas był taki, żeby wziąć termos z gorącą herbatą, bo przecież działo się to zimą, w lutym - zrobić kanapki, wsiąść w samochód i jechać jak najszybciej na ten dworzec. A potem rzeczywiście postaraliśmy się, by nasze biuro w Warszawie stało się sztabem akcji pomocy. Przez pewien czas faktycznie niczym innym się nie zajmowaliśmy, to było dla nas najważniejsze.

- Z tamtego 2022 roku zapamiętałem z Koszykowej gromadkę uczących się polskiego ukraińskich dzieci, to rzeczywiście była praca organiczna, jak w pozytywistycznej powieści - ale i siatkę maskującą przed nalotami lotniczymi, którą ktoś kupił i do Was przyniósł, by stąd pojechała na Ukrainę?

- Udało nam się wtedy zorganizować lekcje polskiego w naszej siedzibie w sumie dla 1500 ukraińskich dzieci. Zaś w Święcicach pod Ożarowem dzięki staraniom niezależnych samorządowców z powiatu oraz wysiłkom współpracującego z MWS Klubu Możliwości nieczynny dawny hotel przerobiono na tymczasowy dom dla ponad 300 ukraińskich uchodźców wojennych, głównie kobiet z dziećmi. Dobrym duchem tego przedsięwzięcia okazał się Robert Zalikhov, Polak, który wcześniej przyjechał z odległego Uzbekistanu do ojczyzny swoich przodków, u nas ukończył studia i został przedsiębiorcą. Staramy się łączyć ludzi dobrej woli, tworzyć łańcuch między nimi, o co nietrudno, gdy dobrych pomysłów nie brakuje. Ludzie Wspólnoty pomagali również poszkodowanym w ubiegłym roku przez powódź mieszkańcom Dolnego Śląska, szczególnie zaangażowała się nasza struktura z powiatu wyszkowskiego.  Pełen niespożytej energii Adrian Grzegorczyk jeździł furgonetką po okolicznych wsiach i zbierał dary dla powodzian. 

-  Do działań antykryzysowych jednak się nie ograniczacie? Wspomniał Pan, że domeną Wspólnoty pozostaje praca organiczna, jak rozumiem nie tylko do lekcji polskiego dla ukraińskich dzieci w siedzibie Waszego stowarzyszenia - choć to piękny i wzruszający przykład - się to hasło odnosi?

- Niedawno współorganizowaliśmy na Bemowie koncert na 45. rocznicę Solidarności, do której tradycji zawsze się odwołujemy - z udziałem Kuby Sienkiewicza i Marka Majewskiego. Na 40-lecie Ruchu Wolność i Pokój zaprosiliśmy jego uczestników, historyków i dziennikarzy na konferencję naukową. Współpracujemy ze Stowarzyszeniem na Rzecz Rozwoju Ziemi Iłowskiej przy rozmaitych festynach i upamiętnieniach. Olenderfest, święto które co roku wspieramy i gdzie jesteśmy obecni, przypomina tradycje regionalne, związane z osadnikami, przed wiekami przybyłymi do Polski z Holandii, Niemiec i Szkocji, osadzanymi tu, bo umieli walczyć z powodzią, a przy tym kultywującymi własne tradycje od rękodzieła po powidła z buraka, co smakują jeszcze lepiej od śliwkowych. Organizujemy w siedzibie Wspólnoty debaty, odbyliśmy je z udziałem m.in. Tomasza Siemoniaka i Marka Magierowskiego. Naszymi gośćmi byli marszałek Mazowsza Adam Struzik i Jacek Czaputowicz, którego książkę też promowaliśmy, a także prof. Antoni Dudek. Współdziałamy ze Stowarzyszeniem Wolnego Słowa i Instytutem Historii Nurtu Niepodległościowego im. Andrzeja Ostoi-Owsianego, ponieważ interesują nas problemy żywej historii, budującej współczesną tożsamość oraz ze stowarzyszeniami lokalnymi z Pragi, Ochoty czy Piastowa.

- Wspomniał Pan, że nie działacie od wyborów do wyborów i to Was różni od partii politycznych? Ale to wybory samorządowe stanowią dla Was oczywisty test i weryfikację, jak Pan ocenia osiągnięte w nich rezultaty?

-  Historycznym sukcesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej okazało się jeszcze w 2018 r. zdobycie mandatu do Sejmiku Mazowieckiego przez naszego przewodniczącego Konrada Rytla jako pierwszego radnego niezależnego w historii tego gremium. Stanowiło to dla wielu dowód, że partie polityczne nie muszą brać całej puli, pozostaje miejsce dla niezależnych samorządowców, jeśli uda się pomimo niekorzystnej ordynacji wyborczej przekonać mieszkańców do bezpartyjnego programu. W ubiegłym roku mandat Konrada Rytla w Sejmiku Wojewódzkim został potwierdzony na kolejną kadencję. Wiele wartościowych wyników uzyskali inni kandydaci Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej. Wyborcy zaufali nam, skoro współrządzimy w powiecie wołomińskim największym na Mazowszu i również w mińskim. Znakomity wynik uzyskaliśmy w pow. legionowskim, chociaż nie zaowocował on tam akurat udziałem w lokalnej władzy. Za to burmistrzem Serocka został ponownie wybrany Artur Borkowski. W Pruszkowie wskazany przez MWS Michał Landowski jest wiceprezydentem. Działamy na podstawie ustawy o stowarzyszeniach, ale jak już wspomniałem czujemy się ruchem społecznym - obywatelskim i patriotycznym. Słowo "Wspólnota" zawarte w nazwie naszej formacji nie jest dla nas ozdobnikiem, traktujemy je jako zobowiązanie. Potrafimy współpracować z rozmaitymi środowiskami. Nikogo z góry nie wykluczamy. Autoryzujemy dobre idee i koncepcje, jeśli ich twórcy przekonają nas, że są one dla mieszkańców korzystne. Z każdym jesteśmy gotowi usiąść do rozmowy. 

- Co dalej? Nie pytam już o zarządzanie kryzysowe, wiemy obaj, jak bardzo jest ważne. Tylko o bardziej codzienne zamierzenia? 

- W tej kadencji chcielibyśmy, żeby MWS stała się obecna w każdym powiecie Mazowsza. Nie o nasze ambicje tu chodzi, widać, że niezależni samorządowcy wszędzie są potrzebni, bo partie polityczne mają wprawdzie zagwarantowaną  dominację w parlamencie, ale wszystkich problemów lokalnych przecież nie rozwiążą. Często ich nie rozumieją ani nawet o nich nie wiedzą. Na szczeblu parlamentarnym czy rządowym liderzy walczą o władzę, czasem tak tym pochłonięci, że nie mają czasu na jej skuteczne sprawowanie. Naszą  rozmowę zaczęliśmy nie przypadkiem wcale nie od wyborów, które są daleko, tylko od konkretnych problemów, co są blisko. Kwestie teraz najwyższej wagi, jak bezpieczeństwo Polski oraz jej polityka zagraniczna powinny zostać uwolnione od polaryzacji, jaka cechuje nasze życie polityczne. Staramy się postępować inaczej niż partyjni politycy, inspirować ludzi do działania, pomagać w konkretnych sprawach. Lepiej szukać tego, co wspólne. 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do