.png)
Z Arturem Borkowskim, burmistrzem Serocka, wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, rozmawia Łukasz Perzyna.
- W mieście i gminie Serock w drugiej turze wyborów prezydenta Polski wzięło udział 79 proc uprawnionych, więcej niż wyniosła średnia frekwencja na Mazowszu (prawie 78 proc), w porównaniu ze wszystkimi innymi województwami rekordowa. Jak rozumiem stanowi to dla Pana podwójny powód do satysfakcji: skoro drugą kadencję jest Pan burmistrzem tam, gdzie ludzie głosują tak masowo, a zarazem wiceprezesem Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej, która chociaż żadnego z kandydatów na prezydenta nie poparła, wzywała mieszkańców, żeby poszli na wybory?
- Cieszę się, że ten apel znalazł odzew wśród mieszkańców gminy Serock i całego Mazowsza. U nas w kolejnych wyborach odnotowujemy coraz wyższą frekwencję. Utrzymajmy więc ten trend. Ludzie czują wagę swoich decyzji. Szacunek dla państwa i wspólnoty, jaką tworzymy wszyscy, skłania obywateli do wyrażania stanowiska w polskich sprawach. Zawsze warto pochwalić taką postawę, zwłaszcza, że przez wiele lat skarżono się powszechnie na nikłe zainteresowanie obywateli wyborami i w ogóle sprawami publicznymi.
- Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest tak źle, trzeba w takim razie zapytać? Ludzie głosują masowo, żeby było im lepiej, a pomimo to wysoka frekwencja wśród obywateli nie przekłada się na odpowiedzialność polityków: po wyborach emocje nie opadły, podważano sam wynik, podobnie jak w 1995 r, kiedy Aleksander Kwaśniewski pokonał Lecha Wałęsę, wtedy zresztą można było mówić, że ten pierwszy sam sobie winien, bo nieprawdziwe dane o wykształceniu podał w kampanii? A teraz, jak wtedy przed 30 laty, znów ma się wrażenie, że kampania nie skończyła się wraz z zamknięciem urn, a złe emocje się utrzymują?
- Niestety główne siły polityczne te emocje negatywne podgrzewają, objawia się nihilizm i cynizm klasy politycznej. Aparaty partyjne używają sobie na demokracji. 1 czerwca wyartykułowało decyzję ponad 21 milionów Polaków. Wynik wyborów jest po to, żeby go interpretować, wyciągać z niego mądre wnioski, dowiedzieć się przy tej okazji wiele nowego o nas samych i sąsiadach. Ale kontestowanie go w imię partykularnego interesu stanowi zjawisko niekorzystne. Klasa polityczna musi okazać szacunek obywatelom, co przejawiać się powinno w uznaniu wyboru, jakiego dokonali. A już na pewno politycy nie powinni zachęcać obywateli, żeby wobec siebie nawzajem brak szacunku manifestowali. Na szczęście to nastawianie jednych przeciw drugim nie okazuje się skuteczne. Niezmiennie pokładamy nadzieję w demokracji. Wysoka frekwencja w wyborach prezydenckich to potwierdza.
- Z badań opinii wynika - a pochylałem się nad sondażami CBOS i innych ośrodków przeprowadzanych w ostatnich latach - jednoznaczny wniosek, że 80 proc Polaków uznaje demokrację za najlepszą z form rządzenia. Z tych samych badań płynie też konkluzja, że demokracja w praktyce funkcjonująca najlepiej oceniana jest nie na szczeblu parlamentu czy rządu, lecz tym najbliższym ludziom: lokalnym. Czy w tej sytuacji właśnie samorządowcy, skoro korzystnymi ocenami się cieszą, zwłaszcza ci niezależni, bo nie mają partyjnych szefów, więc zacietrzewienie jest im obce, mogą odegrać pojednawczą rolę w toczących się sporach?
- Powiem górnolotnie może, że istota niezależności polega na respektowaniu zasad i odwoływaniu się do nich. Przypominaniu, że istnieją zawsze, kiedy zachodzi taka potrzeba. Tak jak niezależni samorządowcy zachęcali przed wyborami do głosowania, tak teraz warto przekonywać do poszanowania wyniku. Odwołujemy się do rozsądku. Do pracy organicznej. Gdy partie głównego nurtu zajmują się przeciąganiem liny, wyrządzają szkodę obywatelom. Rolę samorządowców widzę w budowaniu mostów między skłóconymi środowiskami. Nigdy to dzieło nie zostanie zakończone, bo wciąż pojawiają się rozmaite kontrowersje. Nie wolno jednak mieszkańców, obywateli, z nimi pozostawiać, bez próby znalezienia dobrego rozwiązania. Nam jest obca agresja, skupiamy się na konkretnych zadaniach do wypełnienia. Rezultaty badań, które Pan przytoczył, wywołują mocne wrażenie. Polacy korzystają z dobrodziejstw demokracji od 36 lat, a przywiązanie do niej jest większe, niż w wypadku wielu narodów, co są jej beneficjentami od zakończenia II wojny światowej. Warto przy tym pamiętać, że historia demokracji w Polsce liczy sobie ponad 500 lat. Ludzie wierzą w demokrację. Trzeba wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom. Wysoka ocena samorządu bierze się stąd, że coraz więcej zadań władza centralna przekazuje na lokalny szczebel, a samorządowcy udowadniają, że są w stanie im sprostać. Znamy oczekiwania obywateli, warto zrobić jak najwięcej, żeby z tej drogi nie schodzić. Nie tylko badania opinii publicznej ale twarde statystyki, choćby dokumentujące inwestycje, zaświadczają jak ogromną, pozytywną i wartą pielęgnowania siłę stanowi w Polsce lokalna wspólnota. W każdej z naszych Małych Ojczyzn.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie