.png)
Z Żanetą Dąbrowską, przewodniczącą Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej w Powiecie Płockim, rozmawia Łukasz Perzyna
- Jak wygląda specyfika działania niezależnych samorządowców na Ziemi Płockiej, gdzie niedawno objęła Pani ster struktury MWS?
- Jeśli chodzi o rządzenie, to góruje tutaj Polskie Stronnictwo Ludowe, natomiast ja specyfikę, o którą Pan pyta, określiłabym w ten sposób, że warto działać nie oglądając się za bardzo na partie polityczne. Na tym polega sens istnienia samorządu. Specjalnie się więc niczyją dominacją nie przejmujemy: wiadomo zresztą, że w każdych wyborach nieco inaczej głosują mieszkańcy Płocka, a inaczej wsi i mniejszych miast wokół. Dla nas ważne okazują się raczej wyzwania. Duże zaległości widać w infrastrukturze, drogowej i nie tylko. Brakuje nam dobrego dojazdu do Warszawy czy Łodzi.
- Jak to możliwe, skoro Płock na tle regionu pozostaje miastem względnie bogatym?
- Zawdzięczamy te korzystne dla nas statystyki Orlenowi. Sama obecność paliwowego giganta jednak nie wystarczy, jeśli zaniedbania rozwój hamują. Od wielu lat dostrzegamy, że tak się dzieje w Płocku i w regionie.
- Jechałem kiedyś do Płocka w jednej z kampanii samorządowych, dosłownie z kolanami pod brodą, bo w mikrobusie, który został przeze mnie wybrany jako najlepszy środek transportu - zmotoryzowany nie jestem, nie ma zresztą takiego obowiązku - nie dało się nawet laptopa rozłożyć, żeby po drodze popracować?
- Tak, tyle że Pan odbył tę drogę raz tam i z powrotem i sobie ponarzekał, a wielu mieszkańców przynajmniej kilka dni w tygodniu dojeżdża do pracy do Warszawy, wiele osób jedzie też w kierunku odwrotnym, bo o Orlenie i jego znaczeniu przed chwilą już powiedzieliśmy. Dużo więc trzeba tutaj zmienić. Połączenia są w praktyce tylko dla aut i mało komfortowe, tworzą się korki. Warto naciskać na to, by plany lepszej trasy do Warszawy zostały zrealizowane jak najszybciej. Kolej mamy tylko do Włocławka, do Kutna. I przez to Kutno wypada jechać do Warszawy. W oczywisty sposób ogranicza to mobilność mieszkańców. Sprawia, że młodzieży ciężko dojechać nawet na rozmowę o pracy. Na miejscu w Płocku mamy znakomite szkoły. Jednak młodzi, kiedy już stąd na studia wyjadą, później nie wracają. A przecież Płock jest przepiękny i powinien tym, co go polubią, stwarzać duże możliwości. Trzeba ściągnąć tu młodych ludzi, zainwestować w rozwój uczelni. Brak korzystnej infrastruktury bardzo nasze szanse ogranicza. Jednoczyliśmy się we Wspólnocie po to, żeby Mazowsze się rozwijało. Pamiętam tamten czas, wiarę, że nikt za nas w tych naszych Małych Ojczyznach najważniejszych spraw nie pozałatwia. Nadzieję i entuzjazm. Wiem, że tamten optymizm nie zniknął, nie przeminął.
- Kończyła Pani dobrą uczelnię z konkretną i modną specjalizacją, prowadzi też Pani gospodarstwo rolne, jak rozumiem stwarza to nieco szerszą perspektywę, niż u tych, co całe życie jednego zawodu czy miejsca pracy się trzymają?
- Na pewno pozwala na pełniejszy ogląd rzeczywistości. Rzeczywiście ukończyłam na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu studia z dziedziny stosunków międzynarodowych, dotyczące administrowania w Unii Europejskiej. Mówi Pan, że kierunek modny, dla mnie istotne raczej, że mnie pasjonuje. Prowadzę też gospodarstwo rolne, co czyni mnie bardziej niezależną, bo nie jest się na posadzie i ułatwia funkcjonowanie w życiu. Urodziłam dziecko z niepełnosprawnością, przyszło mi więc walczyć o życie i zdrowie syna, wymagało to konkretnych środków, przez półtora roku oboje przebywaliśmy w USA, gdzie trwało niezbędne leczenie. Działam na rzecz innych dzieciaków z niepełnosprawnością, wspomagam fundacje. I wciąż studiuję: teraz na kierunku dotyczącym inwestycji i nieruchomości.
- Nie jest pani radną, co charakterystyczne. To dowód, że nie trzeba pełnić konkretnej funkcji,żeby w samorządzie działać?
- Aby działać w samorządzie, nie trzeba koniecznie być radnym. Najważniejsze są pomysły. Staram się angażować jak najmocniej i wspierać działania tych, którzy z woli wyborców mandat sprawują, zwłaszcza, że wiemy jak trudno przebić się wobec dominacji partii politycznych również na różnych szczeblach samorządu. W małych społecznościach znamy się nawzajem. Wiemy, na kogo można liczyć.
- Co najbardziej wyróżnia samorząd niezależny?
- Od dziewiętnastego roku życia działam w strukturach Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej i nie był to oczywiście dla mnie wybór przypadkowy. Małe społeczności nie znają podziałów politycznych, przynajmniej takich, które miałyby utrudniać czy uniemożliwiać rozmowę o tym, co dobrego pozostało jeszcze do zrobienia. Powiat i gmina nie powinny być zdominowane przez partie polityczne, to nie ten szczebel publicznego działania. Wszędzie niezależni samorządowcy okazują się potrzebni, nie tylko pod flagą MWS, bo pozostajemy otwarci na współpracę z rozmaitymi inicjatywami i kiedy powstają, nie postrzegamy ich w kategoriach konkurencji. Warto działać dla obywateli, dla mieszkańców, skrzykiwać się, kiedy wiemy, że partie polityczne za nas nie rozwiążą lokalnych problemów, bo często ich po prostu nie znają.
- Kampania wyborcza widziana na ekranie telewizyjnym do aktywności nie zachęca, podobnie jak często upstrzone nieprzychylnymi dopiskami czy porwane plakaty kandydatów na okolicznych płotach. Jak Pani odpowiada na zadawane tu i teraz, w Płockim, w trakcie kampanii pytanie, czy warto głosować w wyborach prezydenckich?
- Odpowiadam, że oczywiście tak, bo wybory przez nas podejmowane są istotne. Pozwalają wspólnie decydować. To my oddajemy głos; dla nas samych, dla lokalnej społeczności, dla Polski. Nie ma po co wyłączać samych siebie z tej obywatelskiej wspólnoty, skoro przez tyle lat trzeba było walczyć o to prawo głosu. Szanuję również poglądy, z którymi sama się nie godzę, bez tego dyskusja nie okazuje się możliwa. Różnimy się w wielu sprawach, ale idźmy wspólnie na te wybory. To one decydują, kto nas będzie reprezentować.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie