.png)
Tak twierdzi - STANISŁAW PIECYK
Wielokrotnie pisałem w naszej gazecie o truciu Ziemi i jej mieszkańców ołowiem zawartym w benzynie w sytuacji, gdy mógł on być zastąpiony np. nieszkodliwym spirytusem, ale wówczas producenci aut i benzyny w USA nie mogliby zarabiać aż tyle. Pisałem o produkcji sztucznego mięsa, z zamysłem wyeliminowania hodowli zwierząt i uzależnienia ludzi od tych produktów. Taki sam zamysł towarzyszy producentom zbóż modyfikowanych. Pisałem wielokrotnie o tym, że przemysł urządzeń do „zielonej energii” wymyśla kłamstwa o zabójczej roli CO2 na Ziemi, w sytuacji, gdy w ciągu ostatnich stu lat przybyło go w atmosferze zaledwie 0,01% . Podobną walkę prowadzi świat medycyny (producenci, handlowcy, służby medyczne, aptekarze, a nawet mafie narkotykowe) by uzależniać jak najwięcej ludzi od swoich produktów. A robią to dla „szmalu” mając na ustach kłamstwa w rodzaju „robimy to dla waszego dobra”. Ten kolejny felieton poświęcam dyskredytacji działań wokół tematu uzależnień – tym razem od pewnej grupy „medykamentów”.
Piszę o tych problemach, byśmy zrozumieli jakich błędów należy nie popełniać, by Polska uniknęła tych zagrożeń, które na razie występują w naszym kraju w skali ogniskowej.
Dzisiaj zajmiemy się uzależnieniem od medykamentów. Wg prof. Anny Lembke – lekarza psychiatry z Uniwersytetu Stanforda (USA), już 40 milionów Amerykanów ma problem uzależnienia i liczba ta rośnie z roku na rok. Zwraca ona uwagę na paradoks, że im mocniejsza jest gospodarka USA, tym więcej jest ludzi bardziej nieszczęśliwych niż kiedykolwiek wcześniej w historii tego kraju.
Prof. Anna Lembke specjalizuje się w medycynie uzależnień. Kieruje Kliniką Podwójnej Diagnozy Medycyny Uzależnień na Uniwersytecie Stanforda w USA, więc jest wiarygodnym ekspertem w tej dziedzinie. W swojej walce z uzależnieniami jest bezkompromisowa i uczciwa w odróżnieniu od wielu innych naukowców, którzy dostosowują swoje „ekspertyzy” do potrzeb zamawiającego.
Profesor Lembke mówi o różnych niebezpiecznych uzależnieniach m. innymi od dopaminy i cyfrowych bodźców, ale o tym napiszę innym razem. Wyjaśnię tylko, że dopamina to jeden z wielu bardzo ważnych dla zdrowia człowieka neuroprzekaźników, a odpowiada za mechanizm przypominający ludziom o ich najważniejszych potrzebach takich jak sen, jedzenie, picie, a nawet seks. Nieszczęście polega na tym, że narkotyki wywołują wytwarzanie dopaminy – nawet w nadmiarze, więc osoby cierpiące na częste braki dopaminy (szczególnie osoby z ADHD) są bardzo narażone na uzależnienie od narkotyków.
Teraz zanurzymy się w bagno uzależnień od opioidów i im podobnych „medykamentów”.
Historia uzależnień od opioidów zaczęła się w latach 90-tych kiedy to firma Purdue Pharma zaczęła promować opioid o nazwie Oxy Contin zatwierdzony przez Amerykańską Agencję Żywności i Leków.
W tym momencie muszę przypomnieć naszym czytelnikom, o czym już pisałem, że naczelny lekarz USA został przekupiony (ponad sto lat temu) po to by stwierdzić, że ołów zawarty w benzynie w postaci czteroetylku ołowiu jest szkodliwy, ale tylko w jego produkcji, a w pracy silników spalinowych już nie. W rezultacie tej wręcz zbrodniczej opinii obecność ołowiu (straszna trucizna), w obszarach mocno ucywilizowanych, przekracza nadal kilkanaście razy dopuszczalne normy.
Dla ciekawości informuję, że w Europie mamy już tylko benzynę bezołowiową (w Afryce i w Azji jeszcze jest w użytku ta z ołowiem), ale zaczęto ją produkować nie z troski o zdrowie ludzi, ale tylko dlatego, że ołów niszczy bardzo drogie katalizatory zamontowane w samochodach dla obniżenia emisji gazów cieplarnianych.
Wracamy do opioidów. Otóż badania wykazały, że zaproponowany Oxi Contin jest rzeczywiście skutecznym i nieszkodliwym środkiem przeciwbólowym – jeśli stosuje się go krótkoterminowo. Chciwość producentów (bo pojawiły się konkurencyjne opioidy) spowodowała, że narzucili oni służbie medycznej przekonanie, że jeśli opioid jest przypisywany pacjentowi cierpiącemu z powodu bólu, w warunkach medycznych (nie mam pojęcia co w praktyce oznaczają te „warunki medyczne”), to pacjent nie będzie się od niego uzależniał.
Pod wpływem wielkiej akcji promocyjnej z udziałem znanych i wpływowych lobbystów – lekarze amerykańscy „połknęli” tę sugestię mimo, że USA już w swojej historii miały bardzo kosztowne w skutkach doświadczenie z marihuaną. Zaczęto ją stosować legalnie do uśmierzania bólu w amerykańskiej armii na frontach I Wojny Światowej, a potem w medycynie cywilnej. Wkroczyła także do domów zwykłych Amerykanów i mimo, że w 1937 roku wprowadzono w USA bardzo wysokie podatki na konopie, które zlikwidowały cały przemysł konopny w tym marihuanę medyczną, ale w podziemnym życiu Amerykanów już pozostała. Tak powstał czarny rynek narkotyczny, który szczególnie rozwinął się w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w czasie rozwoju antywojennego ruchu hipisów. Marihuanę w medycynie zastąpiły opioidy jako leki przeciwbólowe.
Obecnie - zachęcani akcją promocyjną lekarze amerykańcy wypisują recepty na opioidy nie tylko cierpiącym ból, ale praktycznie każdemu kto tylko „bardzo” chce, a sobie też nie żałują. Interes się tak rozkręcił, że stworzył bardzo silną i wpływową organizację obrońców stosowania opioidów w medycynie (producenci, handlarze, lekarze, aptekarze).
Zorganizowani i zmotywowani zyskiem obrońcy opioidów, każdą krytyczną opinie traktowali i nadal traktują jako fake newsa, a jej źródło jako wroga nowoczesnej medycyny. Trzeba przyznać, że stworzony system opieki medycznej w USA wspiera wręcz takie postępowanie. Lekarzy zmuszano do przyjmowania jak największej ilości pacjentów, z coraz bardziej złożonymi schorzeniami, poddając ich pracę pod publiczną ocenę pacjentów.
Pojawiły się serwisy na których zamieszcza się oceny lekarzy w postaci gwiazdek przyznawanych przez pacjentów. No więc jak pacjent otrzyma receptę na wykup następnej porcji opioidu, to wpisuje opinię „uratował mi życie” i pięć gwiazdek, a jak tego nie zrobi, to wpisują mu krytyczne uwagi, które mają duży wpływ na jego dalszą karierę. Pacjent, po kilku miesiącach stosowania takiego „leczenia” staje się w większości przypadków osobą uzależnioną i to właśnie dla nich chciwi i bezwzględni producenci środków uśmierzających ból, wymyślili opioidy syntetyczne, tańsze i coraz mocniejsze, coraz bardziej uzależniające, aż doszli do niezwykle mocnego środka uzależniającego prawie w trybie natychmiastowym, trującego fentanylu. To on stworzył setki tysięcy snujących się po ulicach amerykańskich miast „żywych trupów”.
To jest niezaprzeczalny kolejny dowód na słuszność mojej oceny zawartej w tytule tego artykułu i nie pomogą tu próby pseudonaukowców zrzucenia odpowiedzialności za to zjawisko na bezdomność oraz choroby psychiczne, bo badania wykazały, że w zdecydowanej większości bezdomność i choroby psychiczne pojawiły się nie przed uzależnieniem, ale po uzależnieniu.
Zadziwiające jest przy tym to, że w USA funkcjonuje Agencja do Walki z Narkotykami, skrót DEA od Drug Enformecement Administration, powołana do życia w dniu 1 lipca 1973 roku przez prezydenta Richarda Nixona. Podlega ona Departamentowi Sprawiedliwości, ale jej organem kontrolnym jest Prokurator Generalny USA. Uważni obserwatorzy życia w USA twierdzą, że jej słabe wyniki w walce z narkomanią są skutkiem jej skostniałych struktur, dualności władzy i brakiem znaczącego zainteresowania dotychczasowych prezydentów problemem uzależnień. Prawda jest taka, że Nixon powołał DEA do ścigania znienawidzonych przez władze USA hipisów, a narkomania była tylko hasłem ukrywającym właściwy cel.
Prezydent Tramp obiecał swoim wyborcom, że zlikwiduje rynek narkotykowych trucizn w rodzaju fentanylu i nawet osiągnął sukces w blokadzie jego napływie z Meksyku i Kanady, ale czy mu wystarczy sił i determinacji? Mam wątpliwości widząc jak zachowuje się w sprawie wojny Rosji z Ukrainą. Walka z uzależnieniami nie daje szans na szybkie i łatwe sukcesy, których oczekuje Tramp. Ja w tym obszarze działania życzę mu szczerze wytrwałości i sukcesów.
Zamieszczony w tym felietonie obraz ja odbieram jako „beznadziejny stan” cywilizacji na Ziemi, a szczególnie tej zachodniej w której żyjemy. Wojenna pożoga w głębi i człowiek o twarzy na której maluje się rezygnacja z życia – to nasza przyszłość?
Zobacz także:
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie