.png)
To była jedyna bitwa II wojny światowej, w której walczyło całe miasto. Powstania wybuchały wprawdzie również w Neapolu, Paryżu i Pradze czeskiej, ale tylko to warszawskie trwało 63 dni. Warszawa okazała się też jedyną w świecie stolicą, której ludność wysiedlono w całości, a miasto burzono planowo.
Renomowany brytyjski historyk i wypróbowany przyjaciel Polski Norman Davies liczbę poległych w Powstaniu Warszawskim szacuje na ćwierć miliona osób. Aż 90 procent stanowiła ludność cywilna. A Warszawa, po wcześniejszej o ponad rok likwidacji przez Niemców ludności zamkniętej w dzielnicy żydowskiej, liczyła w 1944 r. około miliona mieszkańców.
Przesłanki podjęcia przez przywódców polskiego podziemia decyzji o wznieceniu zbrojnego powstania tak oddaje ten sam Norman Davies: "20 lipca wiadomość o próbie zamachu na Hitlera w jego kwaterze głównej w Kętrzynie, w pobliskich Prusach Wschodnich wskazywała, że Wehrmacht chwieje się w posadach, a ewakuacja niemieckich urzędów cywilnych z Warszawy zdawała się sygnalizować jego odwrót. 19 lipca Radio Moskwa nadało apel, wzywający warszawiaków do powstania. Sowiecka dywizja pancerna przekroczyła Wisłę i zajęła przyczółek w Magnuszewie, 60 km na południe od Warszawy. 31 lipca, kiedy patrol czołgów T-34 widoczny był z Pragi, na wschodnich przedmieściach stolicy, wydawało się, że właściwy moment nadszedł. Tego samego dnia o 5,30 po południu Bór-Komorowski wydał rozkaz rozpoczęcia powstania 1 sierpnia o godz. 17-ej" [1].
Alarm do rąk własnych
Nieco inaczej przedstawiał te okoliczności sam komendant główny Armii Krajowej generał Tadeusz Bór-Komorowski: "Chociaż wszystkie decyzje, związane z planem Burzy należały do mnie, w tej wyjątkowej chwili, kiedy miał się rozstrzygnąć los stolicy, uzależniłem swoją decyzję od zgody Delegata Rządu" [2].
Funkcję tę pełnił wówczas jako reprezentant londyńskich władz na wychodźstwie Jan Jankowski. Oddajmy znów głos Borowi:
"(..) Wysłuchawszy mnie, zadał jeszcze kilka pytań członkom mego sztabu, a uzupełniwszy sobie tym obraz sytuacji, zwrócił się do mnie i zdecydował następującymi słowy:
- Dobrze, niech pan zaczyna.
W następstwie otrzymanego rozkazu płk. Monter skierował do podległych sobie dowódców następujący rozkaz na piśmie:
Alarm - do rąk własnych! 31 lipca, godz. 19,00
Nakazuję godzinę "W" dnia 1 sierpnia godz. 17,00. Adres miejsca postoju Okręgu: Jasna 22 m. 20, czynny od godziny "W". Otrzymanie rozkazu kwitować. "X".
Rozkaz ten nie mógł dotrzeć tego samego dnia przed godziną policyjną do rąk wszystkich zainteresowanych" [3] - przyznawał z rozbrajającą jak na dowódcę szczerością Bór.
Pseudonim Monter nosił Antoni Chruściel, komendant okręgu warszawskiego AK. Jednak żaden z nich nie stał się autorem formuły, określającej wojskową specyfikę powstania.
Broń sobie zdobędą
Broń sobie zdobędą - do historii przeszły te słowa, które w trakcie rozstrzygającej odprawy wypowiedział wspomniany już Delegat Rządu londyńskiego Na Kraj Jan Stanisław Jankowski.
Dalszy przebieg wydarzeń tak relacjonował akowski bohater i historyk prof. Władysław Bartoszewski senior: łączniczki alarmowe przejęły rozkaz płk. Montera już 1 sierpnia o godz. 7 rano i ruszyły na miasto. "We wczesnych godzinach południowych kilka tysięcy osób w Warszawie zajętych było przekazywaniem rozkazu o godz. W, przenoszeniem broni i amunicji" [4].
Nie o siedemnastej jednak padły pierwsze tego dnia strzały, lecz już o 13,50 na Żoliborzu, gdy prowadzona przez późniejszego krytyka muzycznego Zdzisława Sierpińskiego drużyna akowska, ubrana mimo upału w płaszcze, pod którymi ukrywała pistolety maszynowe, natknęła się na rogu Krasińskiego i Kochowskiego na ciężarówkę wypełnioną niemieckimi żołnierzami.
Inaczej, niż rozpoczęta w nieco ponad trzy godziny później insurekcja warszawska - żoliborska potyczka okazała się zwycięska dla Polaków. Sami uniknęli strat, a od ich granatów spłonął samochód niemiecki.
Biało-czerwone flagi nad stolicą
Jak charakteryzował przed laty Leszek Moczulski: "Akcja "Burza" w Warszawie już w pierwszej swojej godzinie przekształciła się w powszechne powstanie ludowe. Pierwszy szturm powstańczy na obsadzone przez Niemców obiekty powiódł się tylko w niewielkim stopniu. Garnizon okupanta w Warszawie potężniejszy od sił powstańczych, obronił się i nie dał zniszczyć. To prawda. Ale prawdą również jest, że już 1 sierpnia wieczorem Warszawa jako całość - w granicach swej zwartej zabudowy - była wolna. Symbolizowała to biało-czerwona flaga, powiewająca na szczycie Prudentialu - i tysiące takich samych flag wywieszonych na tysiącach domów. Wewnątrz tego wyzwolonego miasta broniły się niemieckie punkty oporu" [5].
Wieżowiec Prudential zdobyty został przez batalion AK "Kiliński" dowodzony przez srebrnego medalistę w jeździectwie na berlińskiej olimpiadzie z 1936 r. rotmistrza Henryka Leliwę-Roycewicza. Ten, obawiając się, że Niemcy gmach skutecznie zablokują, przyzwolił na otwarcie ognia około godz. 16, a więc podobnie jak na Żoliborzu sporo przed przewidzianą godziną W. Wyjątkową zaś w tej akcji rolę odegrał 23-letni kapral podchorąży Jerzy Frymus "Garbaty".
Kurier Jan Nowak-Jeziorański tak ją opisywał: "Na szczycie "Prudentialu" dumnie i wolno powiewa ogromna flaga biało-czerwona. Przeżywam chwilę gwałtownego wzruszenia. "Prudential" jest obok PAST-y jedynym w Warszawie drapaczem chmur. Flaga musi być widoczna w całym mieście, a także po drugiej stronie Wisły, na Pradze. W godzinę później dowiadujemy się, że flagę zatknął podchorąży "Garbaty" z oddziału "Kiliński", ciężko chory gruźlik, który przed kilku dniami wyszedł ze szpitala po odmie płuc" [6].
Również już w pierwszym dniu powstania zdobyto Elektrownię na Powiślu oraz nowoczesną Wytwórnię Papierów Wartościowych na Nowym Mieście. Z czasem zaś po ciężkich walkach - również wymienioną już tu PAST-ę (20 sierpnia). Tym samym powstańcy zawiadywali już obydwoma ówczesnymi warszawskimi drapaczami chmur.
Militarnym sukcesem powstańców stało się opanowanie dwóch trzecich powierzchni Warszawy a zwłaszcza strategicznych i umocnionych budynków: Pałacu Staszica (11 sierpnia), ubezpieczalni społecznej przy Solcu (14 sierpnia) oraz komendy policji na Krakowskim Przedmieściu (23 sierpnia).
Wedle planów Powstanie Warszawskie potrwać miało najwyżej tydzień, jak zaświadczał jego historyk Jan M. Ciechanowski. Stolica broniła się jednak przez 63 dni.
Przez ten czas w Warszawie po okresie okupacji odrodziło się prawdziwe społeczeństwo obywatelskie, jeśli użyć współczesnego określenia. Nadawała radiostacja Błyskawica, wyświetlano kroniki filmowe. Księża udzielali ślubów, m.in. Nowakowi-Jeziorańskiemu z łączniczką Jadwigą Wolską "Gretą". Harcerze roznosili pocztę polową, nastoletnie łączniczki - meldunki. Ukazywała się prasa. Ludność cywilna pomagała w budowaniu barykad i wytyczaniu bezpiecznych, chroniących przed ostrzałem przejść, przebijano w tym celu ściany piwnic.
Na ludność cywilną spadły również najsroższe represje. Po raz pierwszy 5 sierpnia przy rogu Świętokrzyskiej i Krakowskiego Przedmieścia Niemcy użyli cywilów jako żywej osłony dla szturmujących czołgów. Później stało się to ich powszechną praktyką. Na Starym Mieście podstawili czołg wypełniony trotylem, który po przejęciu przez powstańców eksplodował, zabijając 500 osób. Po zdobyciu szpitali na Podwalu i Długiej naziści wymordowali tam wszystkich rannych.
Najbrutalniejsze metody Niemcy i ich kolaboranci z rosyjskojęzycznej RONA złożonej gł. ze zdrajców rekrutowanych spośród jeńców z Armii Czerwonej - stosowali w zaatakowanych najwcześniej dzielnicach: Woli i Ochocie (5-11 sierpnia). Początkowo zabijali tam wszystkich bez różnicy płci i wieku. Na Woli dokonali największej masakry cywilnej ludności w całej II wojnie światowej (co najmniej 58 tys osób). Z kolei na Ochocie ocalałych mieszkańców spędzili na największy w lewobrzeżnej części stolicy plac targowy zwany Zieleniakiem. Jak wspominał najwybitniejszy później znawca Szekspira Jan Kott: "Najgorsze były noce. Pojedynczy żołnierze albo po dwóch wchodzili między leżących, świecili latarkami w twarze i wyciągali młode kobiety. Posmarowałem błotem zmieszanym z krwią twarz, piersi i nogi Anny, aż przylgnęło jak skorupa. W czasie pierwszej nocy przeszli koło nas dwa razy, ale ją zostawiono" [7].
Zawiodły rachuby na pomoc aliantów zachodnich. Odmówili oni zgody na desant brygady spadochronowej pod dowództwem gen. Stanisława Sosabowskiego. Załogi samolotów ze zrzutami dla powstańców startowały z odległego włoskiego Brindisi, musiały więc lecieć przez całą niemal Europę, straty były więc ogromne a w wyniku wadliwego rozpoznania znaczna część zasobników z bronią i amunicją, lekarstwami i prowiantem, trafiała do oblegających stolicę Niemców.
W połowie września warszawską Pragę zajęły wojska radzieckie i walcząca u ich boku polska armia gen. Zygmunta Berlinga. Kościuszkowcy uchwycili nawet pojedyncze przyczółki już 16 września, w tym najdłużej utrzymywany do 22 września czerniakowski. Ponieśli jednak przy forsowaniu Wisły i na jej lewym brzegu ogromne straty (3,7 tys zabitych), bo do wypełnienia zadania rzucono żołnierzy zupełnie nie przeszkolonych do walk w mieście. O losie desantu rozstrzygnęła jednak polityka. Generalissimus Józef Stalin stawiał na powołany już wcześniej "rząd lubelski", który jako Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego ogłosił 22 lipca w Chełmie swój manifest. Nie miało znaczenia, że na lewym brzegu Armia Ludowa, komunistyczna podobnie jak PKWN, nie tylko do Powstania przystąpiła ale tak jak AK poniosła ofiarę krwi (w bombardowaniu przy Freta zginął cały jej sztab warszawski). Stalin postanowił zatrzymać ofensywę i poczekać, aż Warszawa się dopali.
Przeważającym siłom niemieckim uległy kolejno: Ochota i Wola (obie 11 sierpnia), Stare Miasto i Sadyba (2 września), Powiśle (6 września), Mokotów (27 września), Żoliborz (30 września) na końcu zaś Śródmieście. W sztabie gen. Ericha von dem Bacha-Zelewskiego w Ożarowie kapitulację podpisał 2 października Tadeusz Bór-Komorowski. Paradoks historii sprawił, że przez dłuższą chwilę rozmawiali po polsku. Słusznie nazywany podpalaczem Warszawy Zelewski wywodził się bowiem ze szlachty pomorskiej.
Ludność stolicy w całości wysiedlono, największa jej część przeszła przez obóz w Pruszkowie, wielu mieszkańców trafiło do obozów koncentracyjnych i ośrodków pracy przymusowej. Ci, którzy rozproszyli się po kraju, zwykle pomimo okupacyjnych trudności życia spotykali się z pomocą ze strony miejscowej ludności. Powstańcom przyznano prawa kombatanckie, znaleźli się więc w obozach jenieckich.
Niemcy przystąpili do planowego burzenia opustoszałej stolicy. We wrześniu 1939 r. została ona zniszczona w 12 proc, w trakcie i po Powstaniu w Getcie wiosną 1943 r. w kolejnych 15 proc, zaś podczas 63 dni tłumienia Powstania Warszawskiego zburzono 25 proc budynków. Resztę wysadzali saperzy. To jedyny w II wojnie wyrok na miasto. Nawet naloty dywanowe, których zresztą Warszawa zaznała jako pierwsza już we wrześniu 1939 r, to co innego niż wyburzanie z rozmysłem.
W ruinach ocaleli jednak i doczekali wkroczenia armii radzieckiej 17 stycznia 1945 r. liczni warszawscy robinsonowie. Historia przedstawiona w "Pianiście" Romana Polańskiego nie stanowi fikcji, lecz oparta jest na wspomnieniach Władysława Szpilmana. Chociaż wielu intelektualistom zachodnim niełatwo przyszło uwierzyć w warszawskie powstańcze realia.
Kiedy Andrzej Wajda odbierał w Cannes w 1957 r, Srebrną Palmę za "Kanał" - ceniona filmoznawczyni dopytywała się, jak reżyser wpadł na pomysł tak niezwykły, że filmowi powstańcy uciekają podziemnymi tunelami. Więcej pojął z tego wszystkiego recenzent francuskiego "Le Figaro", skoro napisał, że film Wajdy dosłownie odbiera oddech.
Wprawdzie już w XXI wieku "Warsaw Uprising" stało się tematem piosenki i teledysku szwedzkiego zespołu metalowego Sabaton - jednak na zrozumienie dla Powstania i pamięć o nim możemy liczyć przede wszystkim we własnym gronie.
Żadne inne pojedyncze wydarzenie historyczne nie przeorało w podobnym stopniu świadomości Polaków. Na Powązkach spotykaliśmy się przy powstańczych kwaterach w najtrudniejszych czasach, w tym w stanie wojennym. Równie trwała okazuje się pamięć o cywilnych ofiarach warszawskiej insurekcji, najliczniejszych na Woli i Ochocie.
Nazwy powstańczych formacji jak Baszta czy Krybar, nazwiska dowódców takich jak Jan Mazurkiewicz "Radosław", poległych poetów jak Krzysztof Kamil Baczyński czy pisarzy jak Juliusz Kaden-Bandrowski osadziły się mocno w polskiej pamięci zbiorowej i stają się obiektem kolejnych upamiętnień.
Kolejne rozdziały współczesnej historii otwierają też nowe odczytania tej powstaniowej. Po przełomie październikowym poznaliśmy "Kolumbów"' Romana Bratnego: powieść, co dała nazwę powstańczemu pokoleniu, chociaż ani się Powstaniem Warszawskim nie zaczyna ani nie kończy, co symbolizuje trwałość polskiego ducha. Zaś już po ostatniej zmianie ustrojowej - dzięki redakcji "Opinii" wspomnienia Stanisława Likiernika, który stał się pierwowzorem Kolumba z tamtej powieści. Dramaturgią jej nie ustępują.
Każde polskie dziecko nie tylko w Warszawie wie, co oznaczają syreny, rozlegające się każdego 1 sierpnia o siedemnastej i kogo upamiętniają znicze w tym dniu zapalane.
Łukasz Perzyna
[1] Norman Davies. Serce Europy. Aneks, Londyn 1995, s. 86
[2] cyt wg Władysław Bartoszewski. Dni walczącej Warszawy. Wyd. Krąg, Warszawa 1984, s. 11
[3] ibidem, s. 12
[4] ibidem, s. 13
[5] Leszek Moczulski. Wyzwalanie Warszawy. "Stolica" z 1974, nr 31; zob. też "Opinia" nr. 150 wydanie specjalne 2025, s. 238
[6] Jan Nowak Jeziorański. Kurier z Warszawy. Wyd. Znak, Kraków 1993, s. 327
[7] Jan Kott. Przyczynek do autobiografii. Aneks, Londyn 1990, s. 77
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie