Reklama

Nasz 11 Listopada. Od Piłsudskiego do Moczulskiego

10/11/2024 06:32

Z drem Andrzejem Anuszem, socjologiem, autorem książek "Wokół Marszałka" i "Nielegalna polityka" rozmawia Łukasz Perzyna

- 11 Listopada to data jednak... umowna?

- Ale na pewno nie przypadkowa, jeśli chodzi o wybór święta narodowego. Dla Zachodu to termin zakończenia I wojny światowej, podpisania w lasku Compiegne rozejmu. Zaś w  Polsce wydarzenia przyspieszyły już dzień wcześniej. 10 listopada 1918 r. przyjeżdża do Warszawy, przez Berlin, uwolniony przedtem z twierdzy magdeburskiej Józef Piłsudski. Wybór daty o dzień późniejszej, kiedy również wiele zdarzyło się w Warszawie, w sensie symbolicznym wiąże się z zakończeniem I wojny światowej, której wynik Piłsudski przewidział jeszcze przed jej wybuchem w pamiętnym odczycie paryskim - i z jego postacią jako ojca niepodległości. Już od 1919 roku data 11 Listopada uznawana była przez piłsudczyków za kluczową, zaś po zamachu majowym stała się symbolem nowej państwowości, ze świadomością jak właśnie ten dzień z 1918 roku wpłynął na kształt Polski i świata.  Pierwsze obchody miały miejsce na dziesiątą jego rocznicę. Na okładce  wydanych przez Akces "Pism politycznych" mojego stryjecznego pradziadka i towarzysza walki Piłsudskiego, weterana PPS i katorżnika a później posła, Antoniego Anusza, znajduje się zdjęcie ich obu wraz z Gustawem Orlicz-Dreszerem i Kazimierzem Sosnkowskim, wykonane w Belwederze na spotkaniu właśnie przy okazji 11 Listopada w 1928 roku. Na tę dziesiątą rocznicę nadano też dotychczasowemu Placowi Saskiemu w Warszawie imię Piłsudskiego.

- Później komuniści nazwali go z kolei Placem Zwycięstwa, jak się okazało z czasem, wcale nie własnego, bo tam właśnie Jan Paweł II podczas pielgrzymki w 1979 r.  wypowiedział pamiętne słowa: "Niech zstąpi Duch Twój.  I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi". Co po jedenastu latach, za sprawą fenomenu Solidarności jako najskuteczniejszego ruchu społecznego nowoczesnej Europy, zaowocowało powrotem do tej nazwy w 1928 roku placowi nadanej...?

- Jeszcze wcześniej, zanim piłsudczycy uczynili datę 11 Listopada symbolem odzyskania niepodległości a w 1937 r. również oficjalnym świętem państwowym, środowiska narodowe próbowały lansować  raczej dzień 28 czerwca, kiedy to w 1919 r. podpisano Traktat Wersalski. Bo tam był Roman Dmowski. Uważali, że to rocznica nowego europejskiego ładu. Jednak data 11 Listopada wygrała ze względów tak politycznych jak historycznych.

- Przypomnijmy więc, co takiego się wtedy wydarzyło, że właśnie ją uznano za najważniejszą?

- Rada Regencyjna, wcześniej zalążek polskiej władzy chociaż oczywiście współpracującej z okupantem, przekazała 11 listopada 1918 roku Józefowi Piłsudskiemu zwierzchnictwo nad wojskiem. Nie trzeba chyba rozwijać wątku, jakie to miało znaczenie w dniu, w którym na froncie zachodnim dopiero co umilkły armaty. 

- Prof. Wiesław Wysocki często przypomina ówczesne powiedzenie, że Polska jest jak łaska Boża - bez granic. O każdą z nich przyszło walczyć?

- Dlatego tak wielką wagę miała siła zbrojna formującego się państwa. Przyszło nam stwarzać fakty dokonane, w walkach z Ukraińcami o Lwów, bolszewikami na Wschodzie, później z Niemcami w Powstaniach: Wielkopolskim i Śląskich, nawet z Czechami wojować o Śląsk Cieszyński. Na Wschodzie traktaty nie były istotne, nawet ten Wersalski nie miał żadnego znaczenia, to, co osiągnęliśmy przyszło wywalczyć siłą bagnetów. Bez niej Polska by nie przetrwała, Dla porównania: kto dziś pamięta, że Białorusini już wtedy w 1918 roku też mieli własną państwowość, pewnie nawet nie  każdy student historii o tym wie, skoro nie udało się jej obronić.

- Okrutne powiedzenie głosi, że historię piszą zwycięzcy. Jednak Piłsudski efekt 11 Listopada osiągnął nie tylko siłą zbrojną, chociaż znaczenie Legionów po prawie półtorarocznym internowaniu Komendanta pozostawało ogromne, bo przekładało się na skuteczny mit - ale też za sprawą negocjacji. Jest już 11  Listopada, to kolejny argument na rzecz tej daty, kiedy Piłsudski dogaduje się z niemieckimi żołnierzami, ich radą - bo dowódca Hans Beseler uciekł Wisłą, na statku - iż się pokojowo wycofają?

- Partnerem Piłsudskiego w rozmowach toczących się 10/11 listopada 1918 r. była rada żołnierska zrewoltowanej wtedy niemieckiej armii. Siły okupanta w dawnym Królestwie były wielokrotnie liczniejsze od polskich, nawet licząc Polską Organizację Wojskową, nie tylko oddziały nad którymi  Piłsudski objął komendę. Wyszkoleni niemieccy żołnierze, często z doświadczeniem  z frontu chcieli jednak wrócić do domu. Do mundurów poprzypinali czerwone kokardy. Przeszłość Piłsudskiego jako dowódcy Organizacji Bojowej Polskiej Partii Socjalistycznej sprawiła, że w rozmowach znaleziono wspólny język. Zapobiegło to przelewowi krwi. Gimnazjaliści z POW nie musieli więc ginąć w walkach ulicznych jak lwowskie Orlęta. Tylko Piłsudski mógł zawrzeć podobne porozumienie, bo był dla partnerów wiarygodny,  kiedy w samych Niemczech trwała rewolucja. Przecież później mówiono o nim, że wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość. Aż do 1922 roku łączył funkcje Naczelnika Państwa i dowódcy armii.

- Funkcję Naczelnika Państwa zdał, kiedy prezydentem wybrany został profesor Gabriel Narutowicz. Jego zamordowanie przez fanatyka sprawiło, że Piłsudski zraził się do demokracji, co potem poskutkowało przewrotem majowym z 1926 roku?

- Piłsudski namawiał Narutowicza, żeby ubiegał się o prezydenturę. Czuł się winny, nawet podwójnie, ponieważ Eligiusz Niewiadomski, który w Zachęcie zastrzelił Narutowicza przyznał się później, że chciał zabić Piłsudskiego, ale uznał, że to  mu się nie uda. Jednak zanim Piłsudski - jak Pan zapewne zasadnie wnioskuje - do demokracji się zraził, zachowywał się niezmiernie roztropnie i własną władzę dla dobra Polski świadomie ograniczał. Dlatego nie przystał na dalsze funkcjonowanie tymczasowego rządu lubelskiego Ignacego Daszyńskiego powstałego na parę dni przed 11 listopada  1918 r. Zaś w styczniu 1919 r.  po Jędrzeju Moraczewskim powołał na premiera Ignacego Paderewskiego. Rozpoznawalny w świecie, wielki pianista miał autorytet wśród zwycięzców I wojny światowej, również tych, co samego Piłsudskiego postrzegali jako niedawnego sojusznika Niemiec i Austro-Węgier. W tym wypadku Piłsudski poszedł na kompromis dla dobra kraju. Zarazem jednak wygrał z Dmowskim dzięki temu, że umiejętnie połączył siłę wojskową i polityczną. Roman Dmowski miał wprawdzie jako atut Błękitną Armię Józefa Hallera, ale sporo czasu minęło, zanim przybyła do kraju. Jednak realia okazały się takie, że Dmowski był w Paryżu, przy konferencyjnym stole, a Piłsudski ze swoimi, zapatrzonymi w niego, oddanymi i co nie bez znaczenia uzbrojonymi zwolennikami, tu na miejscu. To zaważyło, że dziś obchodzimy 11 Listopada a nie rocznicę podpisania układu w Wersalu jako nasze święto narodowe.

- Po ponad 30 latach od upadku Polski przedwrześniowej przeżyliśmy fenomen odrodzenia 11 Listopada, znów świętowanego pomimo zakazów ze strony komunistycznych władz, na ulicach. Wiąże się to z nazwiskiem niedawno zmarłego Leszka Moczulskiego i formującym się wokół niego nurtem niepodległościowym?

- Pierwszą zwartą siłą w opozycji demokratycznej stał się wprawdzie powołany we wrześniu 1976 roku Komitet Obrony Robotników, ale w jego kręgu deklarowano walkę o przestrzeganie przez władze praw człowieka, z czasem o swobody demokratyczne, a żaden kult Polski międzywojennej z tym się nie wiązał, więc i daty 11 Listopada tam nie czczono. Zaczęto to robić w środowisku Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, którego rzecznikami zostali Andrzej Czuma i Leszek Moczulski. Rozpoczęły się przemarsze spod Katedry po rocznicowej mszy pod Grób Nieznanego Żołnierza. Kiedy Moczulski powołał już bez Czumy w 1979 roku Konfederację Polski Niepodległej, rzeczywiście dla wielu 11 Listopada stał się świętem kojarzonym z jego osobą i partią.   Nie zmieniły tego pełne represji lata 80. kiedy to Moczulski przebywał za kratami, więc nie mógł na żadnej demonstracji przemawiać. Jednak również w stanie wojennym w 1982 roku odbyły się z licznym udziałem młodzieży demonstracje 11 Listopada. Gdy ZOMO rozganiało w jednym miejscu grupę manifestantów, niedługo potem skupiali się w innym. Dla wielu uczestników tych wydarzeń Moczulski, chociaż wtedy więziony, był doskonale rozpoznawalny, jako autor "Rewolucji bez rewolucji" i założyciel KPN, pierwszej partii, co wzniosła hasło niepodległosci po 35 latach komunistycznych rządów. Zasługą Moczulskiego pozostaje, że również dzisiaj w tak zmienionych realiach 11 Listopada stał się świętem sprzyjającym refleksji.  Rolę Leszka Moczulskiego w kultywowaniu tradycji międzywojennej państwowości trudno przecenić. Rehabilitował ją w czasach,   kiedy wielu działaczy KOR widziało II Rzeczpospolitą przez pryzmat zamachu majowego, procesu brzeskiego i Berezy Kartuskiej. I mówił o niepodległości, kiedy inni wspominali co najwyżej o "finlandyzacji" czyli szansie na neutralizację Polski. Wprawdzie Moczulski w nowej Polsce, gdy już przyszła, nie został premierem ani ministrem,   ale bitwę o pamięć historyczną w znacznej mierze wygrał. Zwykli ludzie zdecydowali,  że jeszcze przed 1989 rokiem dzień 11 Listopada nabrał charakteru daty konsolidującej Polaków. Symbolizującej niepodległość. Tradycję - ale, z czasem i cel. Doceniamy również dzisiaj, w jaki sposób wysiłki wielkich Polaków: Piłsudskiego, Dmowskiego i Paderewskiego, o których była tu mowa, ale również Wincentego Witosa i Ignacego Daszyńskiego, co jeszcze przez 11 listopada 1918 r. budowali zalążki przyszłej władzy państwowej - uzupełniały się, chociaż się ze sobą nawzajem w tak wielu sprawach nie zgadzali. To był  polityczny majstersztyk, ponad podziałami. 

Fot: sztuczna inteligencja

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Aktualizacja: 11/12/2024 14:19
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do